Kult : Muj Wydafca
Lyrics
1. RĘCE DO GÓRY
Gościńcem jechał powóz, w powozie siedział Jaśnie Pan
Na włościach okolicznych sąsiadujących z zamkiem
Gdy uciął sobie drzemkę obudził go wrzask dziki
Woźnica leżał martwy, zbóje wznosili okrzyki
Stał powóz na gościńcu przez zbójów plądrowany
Pan złota oddać nie chciał, zakuli go w kajdany
Zabrali złoto, powóz i konie w dal powiedli
Tak stało się, bo Jaśnie Pan nie oddał po dobroci
Ręce do góry, daj całe złoto które wieziesz ze sobą
Ręce do góry, bez siły lub przemocą
Ręce do góry, daj całe złoto które wieziesz ze sobą
Ręce do góry, bez siły lub przemocą
I minął jakiś czas, gościniec opustoszał
I tylko jeden wieśniak idąc zbójów znowu ujrzał
Przestraszył się i schował, lecz jego też dopadli
Zabrali grosze dwa i kijem kark okładli heja ho
Szedł panicz po naukę do grodu pobliskiego
Wyprawili go rodzice by w życiu doszedł do czegoś
Gdy szedł tak po gościńcu dumając o przyszłości
Dopadli go znienacka, złupili bez litości
Ręce do góry, daj całe złoto które wieziesz ze sobą
Ręce do góry, bez siły lub przemocą
Ręce do góry, daj całe złoto które wieziesz ze sobą
Ręce do góry, bez siły lub przemocą
Minęły długie lata i nie ma już gościńca
W tym samym teraz miejscu przebiega wzdłuż ulica
I tylko zbóje dalej, ubrani doskonalej
Czyhają na ofiarę by złupić ją bezczelniej
Heja ho...
Jak praca to i płaca, gdy idziesz po należne
A zbóje eleganccy pokazują cię palcem
Słyszysz - to nie przesada, tu z nami nie ma żartów
Nasz wódz po ciebie przysłał wyczyścić cię z zarobków
Ręce do góry, daj całe złoto które wieziesz ze sobą
Ręce do góry, bez siły lub przemocą
Ręce do góry, daj całe złoto które wieziesz ze sobą
Ręce do góry, bez siły lub przemocą
Ręce do góry, daj całe złoto które wieziesz ze sobą
Ręce do góry, bez siły lub przemocą
Ręce do góry, daj całe złoto które wieziesz ze sobą
Ręce do góry, oddawaj...
2. LEWE LEWE LOFF
Chcę Ci powiedzieć jak bardzo Cię cenię
Chcę Ci powiedzieć jak bardzo Cię podziwiam
Chcę Ci powiedzieć: uważaj na te drogi
Ale nie mam odwagi...
Jest czwarta w nocy. Piszę przez chwilę
to co mi się we łbie ułożyło
Chciałbym, chociaż za oknem wiatr dmucha
Zanucić Ci prosto do ucha
Lewe lewe lewe loff loff loff loff
Lewe lewe lewe lewe lewe lewe
Lewe lewe lewe
Ty masz to co ja chciał-
bym mieć gdybym kilka lat mniej miał
I tylko chcę Cię ostrzec:
Nie wyważaj drzwi otwartych na oścież
Ty masz taką mądrość głupią
Niech której wszyscy od Ciebie się uczą
I tylko chcę Ci powiedzieć
Ten pociąg nie pojedzie jeśli Ty w nim nie będziesz
Lewe lewe lewe loff loff loff loff
Lewe lewe lewe lewe lewe lewe
Lewe lewe lewe lewe lewe lewe
Lewe lewe lewe
Przed chwilą o tym śniłem
Że na jakimś dworcu wszystko zostawiłem
Niewiadomy niepokój obudził mnie
Dlatego teraz siedzę i piszę
Ale żadne słowa tego nie opiszą
Co poczuć może człowiek ciemną jesienną nocą
Dlatego już kończę ten list
Listopad 1993
Lewe lewe lewe loff loff loff loff
Lewe lewe lewe lewe lewe lewe
Lewe lewe
Lewe lewe lewe loff loff loff loff
Oh, lewe oh lewe lewe lewe lewe
Lewe lewe lewe lewe lewe
3. KESZITSEN KEPET ONMAGAROL
Głosuj na mnie wtedy dostaniesz
Prawie za darmo każde śniadanie
Człowiek na odpowiednim miejscu
Powiedzie Ciebie ku szczęściu
Tak dalej być nie musi
Zamknąć granice przed braćmi z Rusi
A niech bogacze oddadzą pałace
Milion nowych miejsc pracy
Czy wierzysz w słowa te?
Ja nie wierzę w nie
Czyż one prawdziwe są?
Nie wierzę im kurwom jak psom
Starych i chorych weźmiemy na hol
Keszitsen kepet onmagarol
Młodzi i zdrowi niech w szczęściu pracują
Nową Polskę budują
Każdemu dziecku ciepłe ubranie
Sni sretstwom za utranianie
Piwo i wóda dostępne już w sklepie
Urzędnik jednak wie lepiej
Czy wierzysz w słowa te?
Ja nie wierzę w nie
Czyż one prawdziwe są?
Nie wierzę im jak psom
Głosuj na mnie - wtedy zmieścisz
Dodatkowych złotych czterdzieści
Nowy działacz o krótkim stażu
Zepsuje powietrze od razu
Te wasze marsze są histeriami
Lewica włada gazetami
A to są ciosy poniżej pasa
Warty pac pałaca
Czy wierzysz w słowa te?
Ja nie wierzę w nie
Czyż one prawdziwe są?
Nie wierzę im kurwom jak psom
Ile to czasu, ile już czasu
Sam siebie truje i innych truje
Plugawią ręce ojce narodu
Ponoć sługami ludu są
To już jest koniec, wyborcom zadośćuczynić
Ale głupiemu radość
Jak wielce nęcą tej władzy tryby
To wszystko było na niby!
4. ONYX
Czy wierzysz, że są prawdy objawione
Czy wierzysz, że to zdarzyć się może
Czy tylko to idzie tak jak teraz to widzisz
Nadzieja jest matką głupich
Na środku sceny przez wszystkich opuszczeni
Ważą się losy twoje. Tak jest niebezpiecznie
I chyba bym oszalał, jeśli prawdy bym nie znał
Kto tu jest za mną, kto tu stoi
Czy wierzysz, że są księgi zapisane
Jak słońce wczoraj wstało to i dzisiaj wstanie
Czy tylko wszystko jest wiszącą liną
Zaś Bóg przegrał wczoraj z kokainą
Wołajcie innych do zabawy
Jeśli to jeszcze jest zabawą, jest
Wołajcie innych do zabawy
Jeśli to jeszcze jest zabawą
Czy wierzysz, że jest Bóg jedyny
Czy wierzysz, że przed nim odpowiesz za swe czyny
Czy myślisz jednak, że jest ich wielu
A każdy w innym kościele
Na środku ołtarza kapłan ręce unosi
Gdy kościelny z tacą wśród ludzi sprawnie krąży
Chyba bym oszalał jeśli prawdy bym nie znał
Kto tu jest, kto za mną stoi
Czy wierzysz że Bóg chce by czcić go jednako
I sam to powiedział już kiedyś bardzo dawno
Czy tylko to jest tak jak jest wygodniej
A może nie wygodniej tylko modniej
Wołaj tam ludzi do zabawy
Jeśli to jeszcze jest zabawa, jest
Wołajcie innych do zabawy
Jeśli to jeszcze jest zabawą jest
Czy wierzysz...
Czy wiesz...
Lecz zanim usłyszycie przesłanie miłości
Litry w siebie wlejta, aby umysł rozjaśnić
A ci co słuchać będą, już leżą nieprzytomni
To przesłanie wtedy trafia wprost do trzewi
Gdy przy zgiełku muzyki zaśpiewać wam o Raju
Zarzygacie się jak świnie
Nawzajem
Czy wiesz, że jest Bóg jedyny
Czy wiesz, że przed nim odpowiesz za swe czyny
Czy wiesz, że są prawdy objawione
Czy wiesz, że są księgi zapisane...
5. GAZ NA ULICACH
Gaz gaz gaz gaz gaz gaz, gaz na ulicach
Gaz gaz gaz gaz gaz gaz, gaz na ulicach
Gaz gaz gaz gaz gaz gaz, gaz na ulicach
Gaz gaz gaz gaz gaz gaz, gaz na ulicach
Widziałem na ulicy gaz
Gaz gaz, gaz na ulicach
Widziałem na ulicy gaz
Gaz gaz, gaz na ulicach
Na ulicach Babilonu gaz
Gaz gaz, gaz na ulicach
Na ulicach Babilonu gaz
Gaz gaz, gaz na ulicach
Gaz gaz gaz gaz gaz gaz, gaz na ulicach
Gaz gaz gaz gaz gaz gaz, gaz na ulicach
Gaz gaz gaz gaz gaz gaz, gaz na ulicach
Gaz gaz gaz gaz gaz gaz, gaz na ulicach
Gaz gaz gaz gaz gaz gaz, gaz na ulicach
Uwaga, na ulicy gaz
Gaz gaz, gaz na ulicach
Uwaga, na ulicy gaz
Gaz gaz, gaz na ulicach
Uważaj, na ulicy gaz
Gaz gaz, gaz na ulicach
gaz gaz gaz gaz gaz gaz gaz gaz gaz gaz gaz gaz...
Gaz gaz gaz gaz gaz gaz, gaz na ulicach
6. OCZY NIEBIESKIE
Znów wstaję i po omacku dotykam ściany
Przechodzę poprzez pokój na wpół rozebrany
Gdy docieram do lustra, to już połowa drogi
Nie pozbędę się przez dzień dzisiejszy uczucia trwogi
Patrzy na mnie twarz z lustra. Jej oczy niebieskie
Nie dają mi zapomnieć, że ponoć jestem człowiekiem
Więc odchodzę od lustra i o tym nie pamiętam
Taki jestem od wczoraj. Czy to ubiór ten sam?
Oczy niebieskie mówią wprost:
Wczoraj wyjątkowo aktywna noc
Mrowie chodzi po głowie, światło słońca razi
Nie mam tyle siły, by się patrzeć odważyć
Brudne ręce od wczoraj i włosy. Dwa światy
Dnia i Nocy się łączą bez wieczornej toalety
Kładę się i po omacku opuszczam swoją ścianę
Ta metoda jest znana, czas zaleczy ranę
A sen wyleczy mnie i usunie spod powiek
Ból, co oczy niebieskie wpychają mi w głowę
Oczy niebieskie mówią wprost:
Wczoraj wyjątkowo aktywna noc...
7. PASAŻER
When I am the passenger
And I ride and ride and ride
I ride through the city's backsides
I see the stars come out of the sky
Yeah, the bright and hollow sky
You know it looks so good tonight
Oh, the passenger
And he rides and he rides and he rides
Oh, the passenger
And he rides and he rides and he rides
He looks through his windows surprised
What does he see?
He sees the winding ocean drive
He sees the city sleep at night
He sees the things he knows are his
Over the city slept at night and
And everything was made for you and me
Cause it just belongs to you and me
So let's take a ride
And see your smile
And singing la la la la lalalala
La la la la lalalala
La la la la lalalala la la la
Get into the car
We'll be the passenger
We'll ride through the city by night
We'll see the city slept at night
We'll see the things we know are ours
Over the city slept at night
So let's ride and ride and ride
And ride and ride and ride and
And everything was made for you and me
Cause it just belongs to you and me
So let's take a ride
And see your smile
And singing la la la la lalalala
La la la la lalalala
La la la la lalalala la la la
When I am the passenger
And I ride and ride and ride
I ride through the city's backsides
I see the stars come out of the sky
Yeah, the bright and hollow sky
You know it looks so good tonight
Oh the passenger
And he rides and he rides and he rides and he rides
Oh the passenger
And he rides and he rides and he rides
He looks through his windows surprised
What does he see?
Hey, he sees the winding, winding ocean drive
He sees the city slept at night
He sees the things he know are his
Over the city slept at night and
And everything was made for you and me
Cause it just belongs to you and me
So let's take a ride
And see your smile
And singing la la la la lalalala
La la la la lalalala
La la la la lalalala la la la
And singing la la la la lalalala
La la la la lalalala
La la la la lalalala la la la
Get into the car
8. HISTORIA PEWNEJ MIŁOŚCI
Opowiem wam jeszcze jedną z życia historię
Na tym brudnym podwórku w bramie kiedyś stał człowiek
Był starszy ode mnie o jakieś cztery lata
Umarł, zanim pomoc nadjechała
Miał córkę. Zostawił ją samą
W mieszkaniu na parterze ale z kiblem na zewnątrz
Płakała po nocach, a i proszki połykała
Nie wiem ile lat miała, lecz nie taka znów mała
Mieszkała długo sama. Ten dom tu jest typowy
Kiedyś drzwi źle zamknęła, wracał jeden z zabawy
Był jak świnia pijany, ujrzał światło jak w celi
W sieni stała się kobietą. ale wbrew swej woli
Modliła się potem by coś złego go spotkało
Jakby ją wysłuchano. niedługo go dopadło
Trzech żuli z naprzeciwka
Kopali go w głowę, aż przestał oddychać
Wtedy poszli w swoją stronę
To jest historia nieznana
A jakby gdzieś...
A jakby gdzieś zasłyszana...
Mieszkała ciągle sama, ale ciepła pragnęła
Może nada się ten chłopak, którego widziała
Kilka razy tu ostatnio
Wydawał się lepszy niż ci wszyscy menele
Tutaj starsi i młodsi
Zagadał do niej. gdy po mleko stała
Tak się jakoś ułożyło. że niedługo się pobrali
Szybko córkę urodziła, wtedy bił on coraz więcej
I tłukł ją jak worek im dłużej byli razem
Lat parę znów minęło, to tutaj normalne
Przyzwyczajono się, że tam na dole płacz i wrzaski
I w ciągu paru lat postarzała się o wieki
I trzęsła się gdy słyszała jego kroki
Aż pewnej nocy gdy zaległ nieprzytomny
Zarżnęła go nożem do krojenia chabaniny
Radiowóz ją zabrał nazajutrz rano
Tylko córka jej została w tym mieszkaniu sama...
To jest... To jest historia nieznana
A jakby gdzieś... a jakby gdzieś zasłyszana
Jakby jakby gdzieś słyszana
To jest historia... to jest historia nieznana
Jak co już kiedyś było, pani zabiła pana
Pani, pani, pani zabiła pana
To jest, to jest, to jest historia nieznana
A jakby gdzieś zasłyszana
Pani zabiła pana
To historia zasłyszana
9. MUJ WYDAFCA
Ja..., ja...
Ja budzę się codziennie raczej rano
A jestem przecież osobą uznaną
Zakładam spodnie, przemywam oczy
Biegnę na plac Getta co koń wyskoczy
Nauczyłem się być tam codziennie wcześnie
Prawo silniejszego panuje w naszym mieście
Na mojej twarzy znać nieprzespane noce
Dawaj łobuzie moje pieniądze
Wydawca jest złodziejem
Mój wydawca jest złodziejem
Mój wydawca jest złodziejem
Mój wydawca jest złodziejem
Mój wydawca jest złodziejem
Mój wydawca jest złodziejem
Gdy wpadam na górę, mijam dzieci na podwórkach
Oni rozsypują kreski na biurkach
Daj co mi się należy bo po to tu bywam
Nie ma nic, nic kurwa nie spływa
Jak wyjadę swą ścierką rano
On sunie przez miasto Nissanem Terrano
I znowu usłyszę "nędza na rynku"
Sekretarz to wampir w spoczynku
10. KULCIKRIU
Lat parę już minęło, jak się wszystko zaczęło
Jedni przyszli i poszli, ale paru zostało
Tak widać na tym świecie jeszcze ciągle dojrzewasz
I w miarę jak dojrzewasz, przyjaciół dobierasz
To co myślę o świecie nie musi być typowe
Lecz ważne by rozumieć się, gdy padną pierwsze słowa
Gdy źle napiszesz słowo, to szybko potem wróć
Ale ważne jest by między sobą dobrze się czuć
Zaprawdę, powiadam wam, nie ma takiej szajki jak ta
Zaprawdę, powiadam wam, nie ma takiej szajki jak ta
Zaprawdę, powiadam wam, nie ma takiej szajki jak ta
Zaprawdę, powiadam wam, nie ma takiej szajki jak ta
Gdy ktoś, kto patrzy z dala co mamy i robimy
Głupawym stadem, wiem, niejednemu się jawimy
Nie jest to duża rzecz, bo kot ma to do siebie
Że sierżant go nie pojmie nim nie skręci się
Lat parę już minęło i myślę że dokładnie
Nie mam marzeń innych poza
Tej danej chwili trwaniem
Gdy źle napiszesz słowo, to jednak potem wróć
Ale ważne jest by między sobą dobrze się czuć
Zaprawdę, powiadam wam, nie ma takiej szajki jak ta
Zaprawdę, powiadam wam, nie ma takiej szajki jak ta
Zaprawdę, powiadam wam, nie ma takiej szajki jak ta
Zaprawdę, powiadam wam, nie ma takiej szajki jak ta
Ja mówię, że tak mało kto nam pomógł z dobrej woli
A głównie tym się zajmowali, nas oszukiwali
Na mniej albo na więcej, prawie nigdy uczciwie
A wszystko to co mamy sami sobie zawdzięczamy
Zaprawdę, powiadam wam, nie ma takiej szajki jak ta
Zaprawdę, powiadam wam, nie ma takiej szajki jak ta
Zaprawdę, powiadam wam, nie ma takiej szajki jak ta
Zaprawdę, powiadam wam, nie ma takiej szajki jak ta
11. BLISKIE SPOTKANIE 3 STOPNIA
Ja mam dwie ręce i nogi dwie
Jedną głowę posiadam też
Wychyliłem się na trzy ćwierci
Aby zobaczyć, czy coś z daleka leci
Leciał z góry świetlisty wóz
Pomyślałem że to koniec mój już
Chciałem uciekać, lecz w miejscu stałem
A to ty wylądowałeś
Masz trzy ręce i nogi cztery
Jedną głowę, ale par oczu wiele
Wychyliłeś się z tego wozu
A to stałem ja, tu na rozdrożu
Obejrzałem sobie dokładnie ciebie
Tak jak ty obejrzałeś mnie
Pokazałeś ręką na niebo
Ale tego tłumaczyć mi nie było potrzeba
Jeśli rozumiesz co do ciebie mówię
Daj mi znać środkową ręką ku górze
Jeśli rozumiesz co do ciebie mówię
Daj mi znać środkową ręką ku górze
Jeśli jeszcze nie wiesz o co tu chodzi
Spróbuje ci pomóc poszukać odpowiedzi
Ale sam nie bardzo rozumiem
Czemu jeden z nożem za drugim biegnie
Nie złość się, bo to nie powód do złości
Obejrzymy dziś razem wieczorne wiadomości
Pytasz czemu jeden do drugiego strzela
To właśnie się bogaci producent miecza
Rozglądasz się z trwogą dookoła
Ja wiem, to o pomstę do nieba woła
Ohydne sytuacje tak znormalnione
Tutaj dobry interes jest prowadzić wojnę
Jeśli rozumiesz co do ciebie mówię
Daj mi znać środkową ręką ku górze
Jeśli rozumiesz co do ciebie mówię
Daj daj nie odmawiaj daj
Tu interes przemocy napełnia złota worki
Daje ludziom pracę i daje zyski
Pytasz czy to można wszystko zatrzymać
Nie, złotej kury nie powinno się zarzynać
Tu jedni ludzie płaczą gdy inni się bogacą
I za taki stan rzeczy swoim sługom płacą
Ja coś mówię, ale w swoje tłumaczenia nie wierzę
Jestem tylko grajkiem, a nie Papieżem
Jeśli rozumiesz co do ciebie mówię
Daj mi znać środkową ręką ku górze
Jeśli rozumiesz co do ciebie mówię
Daj mi znać środkową ręką ku górze
Raz, dwa , trzy...
Widzę, widzę...
Widzę po twej minie, wiesz już o co chodzi
Kto i co na tym świecie rządzi
I nie wiem czy traktujesz to trochę jak bajkę
Wsiadasz i dalej w powrotną drogę
Masz trzy ręce i nogi cztery
Jedną głowę, ale par oczu wiele
I ostatni raz patrzysz za siebie
Zniesmaczony znikasz na niebie
Jeśli rozumiesz co do ciebie mówię
Daj mi znać środkową ręką ku górze
Jeśli rozumiesz co do ciebie mówię
Daj mi znać środkową ręką ku górze
12. KRUTKIE KAZANIE NA TEMAT JAZDY NA MAXA
O tej nocy szybko chcę zapomnieć
A o tym, co nad ranem było, nie wiem
Teraz na słońcu pod parasolem dużym
Chcę przeczekać dopóki noc nie wróci
I w tym miejscu na razie chcę pozostać
Aż ujrzę wieczorem znajomą Twoją postać
Co ruszy mnie spod parasola wartko
Na spotkanie nowych przygód tu zupełnie niedaleko
Napij się ze mną wina, co konkretną moc trzyma
Pójdźmy po śniegu, gdzie nie ma drugiego brzegu
Potem na wahadło, raz bliżej, raz dalej
Światło w końcu da się zrobić
Trafię głową między Twoje nogi
Tak głupieje pół miasta tu co dzień
Tak klęka do ziemi coraz bliżej
Tak szaleje pół miasta tu co dzień
Tak na klęczkach po odchodach brodzi
I znowu o kolejnej nocy chcę zapomnieć
A była dzisiaj krótsza o wiele więcej
Teraz bez słońca pod parasolem dużym
Obserwuję swe odbicie w kałuży
I nie mam chęci ni potrzeby się poruszać
Dlatego tak myśląc chcę pozostać
Tu dłużej na tyle na ile to możliwe
Aż kolejka nadjedzie i ze stacji mnie porwie
Napij się ze mną wina. co konkretną moc trzyma
Pojedziemy razem zupełnie pełnym gazem
Wtedy coś się zdarzy, Ty usiądziesz mi na twarzy
Potem Cię za włosy złapię, Ty mnie podrapiesz
Tak głupieje pół miasta tu co dzień
Tak się chwiejąc po odchodach brodzi
Tak szaleje pół miasta tu co dzień
Biegnie coraz szybciej w dół równi pochyłej
I znowu o kolejnej nocy chcę zapomnieć
A była dzisiaj znowu krótsza wiele, wiele więcej
Teraz bez słońca pod parasolem dużym
Obserwuję swoją mordę w kałuży
I nie mam chęci ni potrzeby się poruszać
Dlatego tak myśląc chcę pozostać
Tu dłużej na tyle, na ile to możliwe
Aż kolejka nadjedzie i ze stacji mnie porwie
Napij się ze mną wina co konkretną moc trzyma
Pojedziemy razem, zupełnie pełnym gazem
Wtedy coś się zdarzy, Ty usiądziesz mi na twarzy
Potem Cię za pióra złapię, Ty mnie podrapiesz
Tak głupieje pół miasta tu co dzień
Tak tańcują ziemi coraz bliżej
Tak szaleje pół miasta tu co dzień
Zapierdala w dół równi pochyłej
Tak głupieje pół miasta tu co dzień
Tak się chwiejąc po odchodach brodzi
Tak szaleje pół miasta tu co dzień
Biegnie coraz szybciej w dół równi pochyłej
13. NA ZACHÓD!
To miejsce w którym jestem opuściły
Pomroki już wyraźnie
W stolicach tego świata dachy domów
Sięgają nieba mocy
O jak dobrze czuć się można
Gdy tylko wstaje wokół nowy dzień
Na zachód!
A dopóki noc dookoła,
Dopóty siedzieliśmy tam w siedmioro
I patrz jeden poszedł spać,
To reszta po schodach zsunęła się na miasto
I chciałbym iść tak rozmawiać
Wąchać, słuchać, patrzeć i oddychać
Ze wszystkimi tymi z którymi
Dane miałem szczęście w życiu się spotkać
A tu...
Z niedzieli dwadzieścia cztery, cztery
Nazajutrz dwadzieścia pięć
Z niedzieli dwadzieścia cztery, cztery
Nazajutrz dwadzieścia pięć
To jest niedobrze że już słychać
Ptaki które budzą się o świcie
Jest jeszcze parę minut
Ale wkrótce trzeba będzie się rozstać
Więc złap taksówkę jest nas tyle
Jechać trzeba dość daleko w sumie
Do ludzi się przywiązuję
I potem z nimi rozstać się nie umiem
Z niedzieli dwadzieścia cztery, cztery
Nazajutrz dwadzieścia pięć
Z niedzieli dwadzieścia cztery, cztery
Nazajutrz dwadzieścia pięć
Nad ranem tu dziś, czy może być
Smutek w radości
Na drodze ku lśnieniu samolot na niebie
Zawsze będę pamiętał Ciebie
Ku słońcu ku niebu na zachód, na wschód
Taki dzień bez wiary w cud
Ku słońcu ku niebu na zachód, na wschód
Pierwszy dzień u wrót
Na zachód!
14. DZIEWCZYNA O PERŁOWYCH WŁOSACH
Egyszer a Nap úgy elfáradt
Elaludt már zöld tó ölén
Az embereknek fájt a sötét
O megsajnált, eljött közénk
Igen, jött egy gyöngyhajú lány
Álmodtam, vagy igaz talán
Így lett a föld, az ég
Zöld meg kék, mint rég
A hajnal kelt, o hazament
Kék hegy mögé, virág közé
Kissé elfáradt, mesét mesélt
Szép gyöngyhaján alszik a fény
Igen, élt egy gyöngyhajú lány
Álmodtam, vagy igaz talán
Gyöngyhaj azóta mély
Kék tengerben él
Mikor nagyon egyedül vagy
Lehull hozzád egy kis csillag
Hófehér gyöngyök vezessenek
Mint jó vándort fehér kövek
Ébredj gyöngyhajú lány
Álmodtam, vagy igaz talán
Lámpák gyöngye vezet
Ég és föld között
15. PSALM 151
Zupełnie nie wiem co się tutaj dzieje
Gdy widzę to wszystko niemalże truchleję
Ten świat już pędzi tak szybko
A ja szaleństwa jestem blisko
Ale czuję Twoją opiekę
Pozwala mi bym jakoś szedł przez życie swoje
Bo gdy Ciebie by ze mną nie było
W gruzy by wszystko runęło
Hej, popatrz siostro, co z twoim bratem robią
Hej, czy na śmierć, czy na zatracenie wiodą
I popatrz siostro, co czynią z twoim bratem
Za to co mówił wsadzono go za kraty
I popatrz Mamo, co dzieje się z twym synem
Schwytano go i dano mu linę
I popatrz Ojcze, co dzieje się z twą córką
W ciągu sekundy znalazła się za burtą
Więc powiedz Ojcze, czy ze mną chcesz rozmawiać
Czy cieszysz się, gdy widzisz moją postać
Dopóki taka twoja wola, taka moja dola
Jaki bym nie był, to z Tobą chcę pozostać
Więc powiedz Panie, czy jeszcze chcesz mnie widzieć
Hej, po tym wszystkim, co w życiu uczyniłem
Dopóki taka Twoja wola, taka moja dola
Lecz błagam Cię, daj z sobą mi pozostać
Lecz błagam Cię, daj z sobą mi pozostać
Tak wiele się zdarzyło co nie powinno
Zgubiło się i nie odnalazło
Ale czasem czynione świadomie
Bo głupieję w tym bydlęcym wagonie
Ale czuję Twoją opiekę
Pozwala mi bym jakoś szedł przez życie swoje
Bo gdy Ciebie by ze mną nie było
W gruzy by wszystko runęło
Hej, popatrz siostro, co z twoim bratem robią
Hej, czy na śmierć, czy na zatracenie wiodą
I zobacz siostro, co czynią z twoim bratem
Za to co mówił wsadzili go za kraty
I zobacz Mamo, co robią z twoim synem
Schwytali go i dali mu linę
Tak zobacz Ojcze, co dzieje się z twą córką
W tych parę chwil znalazła się za burtą
Więc powiedz Boże czy ze mną chcesz rozmawiać
Czy cieszysz się gdy widzisz moją postać
Dopóki taka twoja wola, taka moja dola
Jaki bym nie był, to z Tobą chcę pozostać
I powiedz Boże czy jeszcze chcesz mnie widzieć
Hej, po tym wszystkim, co w życiu uczyniłem
Dopóki taka twoja wola, taka moja dola
Lecz błagam Cię, daj z sobą mi pozostać
Lecz błagam Cię, daj z sobą mi pozostać
16. PIOSENKA MŁODYCH WIOŚLARZY
Ja widziałem, tak wielu trzymało się za ręce
Mówią, jeśli się zgodzimy, ty możesz zostać tu
Tylko jeden z nas może tu zostać, to nie będziesz ty
Ja nie chcę stąd odchodzić, nie chcę smucić się
I widziałem, tak wielu stało wokół drzewa
Które, które, które, które, które wysokie jak pal
A ja bardzo, tak, tak bardzo, bardzo chciałbym wiedzieć od ciebie
Czy muszę stąd odchodzić, czy muszę smucić się
I widziałem ich pana, stał w środku między nimi
Mówił, odejdź stąd, ty nie masz, ty nie masz tutaj być
Tylko jeden z nas może tu zostać, to nie będziesz ty
Ja chcę twego końca, chcę byś smucił się
I widziałem ich pana, stał w środku między nimi
Mówił, odejdź stąd, ty nie masz, ty nie masz tutaj być
Tylko jeden z nas może tu zostać, to nie będziesz ty
Ja chcę twego końca, chcę byś smucił się
Pozwólcie mi zostać, pozwólcie mi być
Pozwólcie mi zostać, ja nie chcę, nie chcę, nie chcę
Odchodzić!
17. SETKA WÓDKI
Autobus zwalnia na kolejnym zakręcie
Dookoła mgła, my myślimy czy dojedzie
Przywodzi nas tu bieda i trochę nadziei
Lecz nadzieja nie nakarmi i łóżka nie pościeli
No a my po tej stronie myjemy nasze dłonie
Chleb i sól nie dla was są jednak przewidziane
Gdy widzę tych młodzieńców, to rośnie mi serce
Nie piją win po bramach, są mocni, godni wielce
Autobus mija kontrole czy patrole
Wysiąść kilku z nas kazano przy płaczu ich kobiet
A reszta ruszyła, a wszyscy przejęci
Nie co dzień spełnień nadziei dzień się święci
No a my po tej stronie szykujmy powitanie
Nikt z was nie ma prawa na naszej ziemi stanąć
Niewielu w nowych czasach potrafi się odnaleźć
A winnych tak łatwo bardzo teraz znaleźć
A więc jedno, dwa piwa i na zdrowie
Witamy u nas panowie
Więc zbierzmy siły i na raz
Ubierać się już nadszedł czas
A więc jedno, dwa piwa i na zdrowie
Witamy u nas panowie
Więc zbierzmy siły i na raz
Ubierać się już nadszedł czas
Ciemności skrywają już rzekę na granicy
Wraz ze zmrokiem opuszczam stanowisko na ulicy
Mam niewiele tak, a ile ty masz
Lecz teraz liczy się twój but i moja twarz
No a my po tej stronie rozglądamy się uważnie
Nikt nie chce, czy nie może powstrzymać nas
Dopóki serce bije w nas, dopóki my żyjemy
Obronimy nas i was, bo tylko to umiemy
A więc wino z tych tańszych i na zdrowie
Witamy u nas panowie
Więc zbierzmy siły i na raz
Ubierać się już nadszedł czas
A więc wino z tych tańszych i na zdrowie
Witamy u nas panowie
Więc zbierzmy siły i na raz
Ubierać się już nadszedł czas
A więc setka wódki i na zdrowie
Witamy w Polsce panowie
Więc zbierzmy siły i na raz
Ubierać się już nadszedł czas
lyrics added by czeski21 - Modify this lyrics