Coma : Coma - Live (audio CD)
Lyrics
DISC 1
1. INTRO
(Instrumental)
2. ZAPRZEPASZCZONE SIŁY WIELKIEJ ARMII ŚWIĘTYCH ZNAKÓW
Nikt jeszcze nie wie czy
Stare słońce zarysuje nowy dzień,
Blaszany huk próbuje dostać się przez szyby
W miękki sen.
Na ulicy wrzeszczą psy,
Herbata wzniosła krzyk
U sąsiada.
Ani jedna droga nie prowadzi mnie
Z powrotem w noc.
I niby wszystko jest
Tak jak powinno być,
Za chwilę zbudzi mnie
Szary świt,
Tylko, dlaczego ja
Z takim nieludzkim strachem
Nie potrafię.
Trudno to zrozumieć, lecz nic
Nie daje siły by żyć,
Jakaś misterna część
W konstrukcji zdarzeń
Pękła.
Chciałem zreperować świat,
A oto widzę, że sam
Jestem jednym z tych
Cholernych drani i świń.
Szeroka droga
Nie była moja.
Jasna siła
Utracona.
Dopiero teraz wiem jak nisko upada
Kto nie wypełnił swego czasu w pokorze.
Oto, dlaczego tak się obawiam,
Że za minutę trzeba
Będzie wstawać i żyć.
Zaprzepaszczone siły wielkiej armii świętych znaków,
Niepożądane myśli, klęska wiary, fale strachu,
Z nieodwracalnym skutkiem burzą trwały senny azyl
I oto trzeba będzie dumnym krokiem iść bez twarzy...
W kolejny dzień.
3. PIERWSZE WYJŚCIE Z MROKU
Pierwsze Wyjście Z Mroku
Przed świtem obudziłem się by żyć
Wplątany w cudzą pościel, w cudze sny
Pomiędzy pożądaniem, a rozkoszą tkwi dolina nocy
Skazany na ponury miejski zgrzyt
Osnuty prześcieradłem brudnej mgły
Chcąc ukryć się przed sobą samym
Chlałem wódę w dusznym barze
Lecz przecież Bóg dobrze wie
Dlaczego dławi mnie wstręt
Dlaczego strach nabiera mocy i zniewala rozum
Na pewno każdy choć raz
Utracił wiarę jak ja
Obym nie bliżej stał
Sennego dnia w królestwie mroku
Prorocy porzygali się i śpią
Poeci umierają w grobach strof
Anioły śmierdzą potem, żrą kiełbasę
Mają w dupie żywych
Zginęła w niepokoju wielkich miast
Osnuta huraganem durnych spraw
Maleńka tajemnica - bycia w ciszy
Lub po prostu bycia
Ginie nadzieja i moc
Rośnie apetyt na zło
Zwyciężą ci, co nienawiścią silni
Szydzą z innych
Nad miastem wyrósł jak krzyk
I zamknął drogę do gwiazd
Ogromny wstyd i strach przed ciszą
Eteryczną
Mimo że zgubiłem się
Mimo że zabrnąłem w mrok
Wymieszałem z błotem krew
Ocaleję mimo to
Trzeba uprzytomnić sobie że
Nawet kiedy wszystko straci sens
Znajdziesz przestrzeń gdzie
Wielka wiara tłumi lęk
I jeżeli tak ma być, że pomimo wszystko
Ja wydostanę się
To chyba warto
Wierzyć
Mimo że...
4. DRZWI 01
(Instrumental)
5. CZAS GLOBALNEJ NIEPOGODY
Od zachodu biegną chmury pełne złej nowiny
W moim kraju ludzie mają oczy pełne łez
Bez przyczyny wpadam w gniew
Wszystko czego mogę chcieć to wyć jak pies
Jeszcze nigdy tak odległy nie był dla mnie Bóg
Jeszcze nigdy tak ogromnie nie zabrakło sił
By wyrazić jaki ból, by opisać jaki podły czuję wstyd
Mam jeden cel, gdy przyjdzie dzień, wyzwolę gniew
To ja w tysiącu atomowych gwiazd
Do końca zachowałem twarz
Nad głową rozpoznacie znak
Globalnej niepogody
Moja stolica rośnie w mieście zwanym Babilon
Liczne wojska oblegały jej naftowy tron
Matkojebców czeka sąd, polityków czeka wstyd i strach i zgon
Moi koledzy siedzą w Anglii albo w USA
Tam przywabił ich bez trudu zarabiany szmal
Ziemia ojców ma tę moc która im po nocach nie da słodko spać
Mam jeden cel, gdy przyjdzie dzień, wyzwolę gniew
To ja w tysiącu atomowych gwiazd
Do końca zachowałem twarz
Nad głową rozpoznacie znak
Globalnej niepogody
Globalnej niepogody
6. ZERO OSIEM WOJNA
Nie na pewno lecz wiem, tu gdzie kończy się noc
I nie zaczyna się nowy dzień, małe sprawy zyskują moc
Wymyśliłem ten stan, zawieszony wśród miejsc
Możesz być tu zupełnie sam
Możesz ufać w dowolny sens
Oto zmyślony świat, który się zrodził by w ciszy trwać
Jeśli go zeżre fałsz, unicestwi się sam
Myśli są na kształt ryb, co mieszkają wśród fal
Wychylają stroskane łby, kiedy znikną zostaje żal
Ponad wszystko jest szept
I nie zdarza się wstyd
Brama w której przeczekasz deszcz
Błyskotliwa lub złota myśl
Oto zmyślony świat, który się zrodził by w ciszy trwać
Jeśli go zeżre fałsz, unicestwi się sam
Niezliczona ilość najjaśniejszych barw
Ogromna siła i wszechświat gówno wart
Zapraszamy na chaos twoich spraw
Zapraszamy na drogi które znasz
Niezliczona ilość najjaśniejszych barw
Ogromna siła i wszechświat gówno wart
Zapraszamy na chaos twoich spraw
Zapraszamy
Słowa słowa, ciepłe rzeki mętnej wody
Słowa słowa, jeśli uwierzysz to się utopisz
Oto zmyślony świat, który się zrodził by w ciszy trwać
Jeśli go zeżre fałsz, unicestwi się sam
7. CHAOS KONTROLOWANY
Nie na pewno lecz wiem, tu gdzie kończy się noc
I nie zaczyna się nowy dzień, małe sprawy zyskują moc
Wymyśliłem ten stan, zawieszony wśród miejsc
Możesz być tu zupełnie sam
Możesz ufać w dowolny sens
Oto zmyślony świat, który się zrodził by w ciszy trwać
Jeśli go zeżre fałsz, unicestwi się sam
Myśli są na kształt ryb, co mieszkają wśród fal
Wychylają stroskane łby, kiedy znikną zostaje żal
Ponad wszystko jest szept
I nie zdarza się wstyd
Brama w której przeczekasz deszcz
Błyskotliwa lub złota myśl
Oto zmyślony świat, który się zrodził by w ciszy trwać
Jeśli go zeżre fałsz, unicestwi się sam
Niezliczona ilość najjaśniejszych barw
Ogromna siła i wszechświat gówno wart
Zapraszamy na chaos twoich spraw
Zapraszamy na drogi które znasz
Niezliczona ilość najjaśniejszych barw
Ogromna siła i wszechświat gówno wart
Zapraszamy na chaos twoich spraw
Zapraszamy
Słowa słowa, ciepłe rzeki mętnej wody
Słowa słowa, jeśli uwierzysz to się utopisz
Oto zmyślony świat, który się zrodził by w ciszy trwać
Jeśli go zeżre fałsz, unicestwi się sam
8. TRUJĄCE ROŚLINY
Przemieniła
Na wskroś wydrążyła mnie
Woda ognista
Z jęczmienia wydobyta pól.
Traw meksykańskich garść
Przyprawiła mnie
O lot bez tchu
O stan na podobieństwo snu.
Jeszcze więcej znam
Jeszcze więcej ich znam
Zatruwają łeb
Odbierają czas
Ale żadna z nich
Ale żadna jak ty
Nie olśniła mnie
Nie ujęła win.
Łąki, u schyłku lata
Łąki
Wyciskałem z nich sok i kolory
Oleiste sezonowe zło.
Natarczywa
Na wskroś nieznośna
Siła, z jaką płynie
Z jaką ciśnie się przeze mnie mrok.
Jeszcze więcej znam
Jeszcze więcej ich znam
Zatruwają łeb
Odbierają czas
Ale żadna z nich
Ale żadna jak ty
Nie olśniła mnie
Nie dodała mi sił.
Dalej i dalej na paraboli czasu
Wznoszę się, aby za chwilę opaść na dno.
Z roślin trujących bukietem idę w garści
Wszystko najlepsze, co mogło być przepadło.
Jeśli to tylko nieznośne poplątanie
Jeśli to tylko chwilowa zapaść woli
Jutro spróbowałbym cię przeprosić ładnie
Jutro przyrzeknę ci wszystko wynagrodzić.
Niebezpieczne i ciemne
Moje wędrówki po piekle
Splątane drogi przez noc
Nie wydostanę się stąd.
Chyba, że ty...
Chyba, że ty...
Chyba, że podasz mi dłoń.
Splątane drogi przez noc
Nie wydostanę się stąd.
Nim połknie mnie
Nim połknie mnie noc
Nim połknie mnie zła noc.
9. DRZWI 02
(Instrumental)
10. ŚWIĘTA
Nie do wiary jak cudnie
Zapowiada się wrzesień.
Owocowe święta
Niestosownych uniesień.
Nie widzę przeszkód
By zanurzyć się w kroplach,
Malinowej poświaty
O zachodzie słońca.
Myśli niespokojne
Zataczają się po głowie
W upojeniu.
Nic nie musze wiedzieć
Roztopiłem się bezmyślnie
W otoczeniu.
Boję się
Niepojęta moc,
Zachwyciło mnie
Samo Zło.
Nie wiem jak
Wypowiedzieć to
Zachwyciło mnie
Samo zło.
Naładowany nieznośnie
Całą noc nie spałem,
Skąd się bierze tyle
Pozytywnych emocji.
Skurwiele z podwórka
Znowu za mną wołali
Ty debilu, idioto
Ale w oczy się boją.
Dzieje się coś złego
Nie rozumiem tylko
Czemu tak mi dobrze?
Natężenie oddalenia
W każdym z nas
Kształtuje formy
Zwyrodnienia.
Boję się
Niepojęta moc,
Zachwyciło mnie
Samo Zło.
Nie wiem jak
Wypowiedzieć to
Zachwyciło mnie
Samo zło
11. TRANSFUZJA
Transfuzja niezależnego czadu
Transfuzja wyobrażeń!
Transmisja, nasycenie brzmieniem.
Decyzja wkroczenia na przestrzenie.
Stymulacja, mentalne przesilenie.
Konsolidacja, natchnienie!
Współpraca na drodze do poznania.
Zasada: negować wszelkie prawa.
Symbioza, rockowe zapętlenie.
Diagnoza: wyzwolenie!
Na pewno mogę, na pewno chcę, wiem!
Na pewno pragnę, na pewno wiem, że
Na pewno teraz nie zeżre mnie, nie!
Jałowe życie, jałowa śmierć.
Poukładana z niepełnych zdań
Prosta formuła głębokich zmian
Nim zdecydujesz pamiętaj, że...
Jałowe życie - jałowa śmierć.
Impresja, utrwalanie szałem.
Sugestia: zasysanie planet.
Aktywacja pokładów nowej mocy.
Eksplozja przestrzeni atomowych.
Determinacja o sile supernowej.
Eksploatacja, elektryczny ogień.
Demonstracja szeregu możliwości.
Akceptacja rzeczywistości.
Na pewno mogę, na pewno chcę, wiem!
Na pewno pragnę, na pewno wiem, że
Na pewno teraz nie zeżre mnie, nie!
Jałowe życie, jałowa śmierć.
Poukładana z niepełnych zdań
Prosta formuła głębokich zmian
Nim zdecydujesz pamiętaj, że...
Jałowe życie - jałowa śmierć.
Transfuzja wyobrażeń!
12. ZAMĘT
Niedogotowana we mnie siła
Niedogotowane we mnie słowa
Niedogotowana we mnie miłość
Niedogotowana wola.
Niepozatykane szpary w oknach
Nie do pokonania śnieg i błoto
Niedopracowana pierwsza zwrotka
Niewypowiedziana treść spowita w mgłę.
Niezagospodarowana przestrzeń
Niezagospodarowane wnętrze
Niezagospodarowana pamięć
Znowu zadecydowano za mnie.
Ponadwyrężane ścięgna wiary
Pozapominane cel i powód
Pozaprzedawane duch i ciało
Nieodnaleziony czas wiruje wstecz.
Wszystkie siły sprzeczne
Zakodowane w czasie
Nie zwaliły mnie z nóg
A wzmocniły trwale.
Więcej sił
Żeby żyć
Więcej
Jeszcze więcej sił
Żeby żyć więcej
Jeszcze więcej sił
Żeby żyć!
13. DRZWI 03
(Instrumental)
14. DYSKOTEKI
Kiedy noc, pragnie cię porwać w szale
Bądź co bądź, lato już trwa
Wtedy Ty, nie daj się prosić wcale
Ale wyfruń z domu na pijany świat
W dyskotekach wszystkich miast,
Huczy nieustanny trans
Kalejdoskop nagich ciał
Kto by stracić chciał
Kto by stracić chciał
Ten czas, Kiedy wszyscy idą w tan
Ten czas, Kiedy lato ciągle trwa
Ten czas, najpiękniejszy w życiu stan
Ten czas, w dyskotekach wszystkich miast
Dzisiaj ty, jesteś idolem tłumów
Żaden wstyd, kapela gra
Jeszcze gdy, utrzymasz poziom szumów
Idealny sukces i przygoda trwa
W dyskotekach wszystkich miast,
Huczy nieustanny trans
Kalejdoskop nagich ciał
Kto by stracić chciał
Kto by stracić chciał
Ten czas, Kiedy wszyscy idą w tan
Ten czas, Kiedy lato ciągle trwa
Ten czas, najpiękniejszy w życiu stan
Ten czas, w dyskotekach ....
Ten czas, Kiedy wszyscy idą w tan
Ten czas, Kiedy lato ciągle trwa
Ten czas, najpiękniejszy w życiu stan
Ten czas, w dyskotekach wszystkich miast
DISC 2
1. DRZWI 04
(Instrumental)
2. NIE MA JOOZKA
Ile by nie było lat,
Jakie by nie były złe,
Ważne by zobaczyć,
Ważne by zachować,
Ważne by osiągnąć
Cel.
Jakie by drogi nie wiodły do jakich by drzwi,
Zachowaj się godnie, gdy któraś przyniesie Ci wstyd.
Ile by nie było spraw,
Jakie by nie były złe,
Ważne by zobaczyć,
Ważne by odnaleźć,
Ważne by zrozumieć
Sens.
Jakie by drogi nie wiodły do jakich by miejsc,
Zachowaj się godnie, gdy któraś przyniesie Ci śmierć.
3. TONACJA
... i dziękujemy za bezpieczny dom,
Spokojny, cichy jak u schyłku lata noc
Za praworządne pojednanie stron...
- niewierne suki demagogii nakarmione, śpią.
U nas ducha nie zgasi
Odmienność poglądów i racji,
A sztuk używamy perswazji - łagodnych!
Mój dom, w którym głowy są wolne,
Od słów samozwańczych proroków.
Tu miłość, rozsądek i wiara,
Tu wszyscy szanują się w bloku!
A dziewczyny piękne i młode
Oraz zawsze można je zaprosić na sok.
Chłopcy zorganizowali ruch ów,
Nieustającej afirmacji nocy i dnia
Odwiedzili mnie, gdy byłem sam,
Kiedy wy będziecie sami, odwiedzą was.
A dziewczyny piękne i młode
Oraz zawsze można je zaprosić na sok.
A dziewczyny piękne są i młode
Oraz zawsze można je zaprosić na sok
Takiej władzy
W naszych progach
Wszyscy chcielibyśmy podziękować,
W kilku nie do końca pięknych słowach.
Z wyrazami szczerej niewdzięczności,
Dla skurwysynów nie mamy litości!
Moja nacja - moja tonacja
Moja nacja - moja tonacja
4. SYSTEM
Zapowiadano duszny wyż,
Tymczasem od piętnastu dni
Nie można było pozbyć się uczucia żalu.
Zataczałem się we mgle,
Najpierw byłaś obok mnie
Albo nie było cię wcale.
Zrozum, jeśli nie będę umiał
Zmusić się do życia.
Wybacz, jeśli nie będę umiał
Powstrzymać się od picia.
Musi minąć kilka dni
Zanim zduszę w sobie wstyd,
Zanim nabiorę nowych sił.
I nie wiem, w którą stronę,
I nie wiem, dokąd mogę dotrzeć.
Uwalniam swoją wolę,
Zaczynam nową drogę,
W miejsca, których nie ogarnie myśl.
Zastrzeliłem się
Październikiem w łeb,
W bramie obok mnie
Leżał martwy i modlił się jak mógł
Ten sam pijany Bóg,
Którego ja wzywałem.
A teraz, jeśli nie będę umiał
Powstrzymać się od śmiechu,
To nie masz prawa pijany starcze
Policzyć tego grzechu.
Musi minąć kilka dni
Zanim zdławisz w sobie krzyk,
Zanim nabierzesz nowych sił.
I nie wiem, w którą stronę,
I nie wiem, dokąd mogę dotrzeć.
Uwalniam swoją wolę,
Zaczynam nową drogę,
W miejsca, których nie ogarnie myśl.
5. SKACZEMY
Ja nie rozumiem tak, w szarym tłumie
Kręcić się, kręcić, wykręcić się nie umieć
Zabieram dechę i jadę po trupie
Wasze problemy mam w dupie
O co ci chodzi?
Że nie ma bajek?
Że w życiu ciężko, że wszystko się nie udaje?
Biorę dziewczynę i idę na techno
I co ty myślisz jest mi wszystko jedno
Skaczemy do góry ludzie
Bo każdy może być na luzie
Skaczemy do góry ludzie
Bo każdy może...
Skaczemy do góry ludzie
Bo każdy może być na luzie
Skaczemy do góry razem
Kto nie skacze daje plamę
Moje Lenary nie to nie są czary
W moich Lenarach jest po stokroć więcej wiary
Niż Ty mógłbyś kiedykolwiek w sobie znaleźć
Bo Ty się chowasz i poddajesz
Gdy ja mam problem to nie ja nie płaczę
Bo ja to widzę zupełnie inaczej
A Ciebie gniotą cholerne sprawy
Człowieku olej to zacznij się bawić
Skaczemy do góry ludzie
Bo każdy może być na luzie
Skaczemy do góry ludzie
Bo każdy może, może...
Skaczemy do góry ludzie
Bo każdy może być na luzie
Skaczemy do góry razem
Kto nie skacze daje plamę
6. DRZWI 05
(Instrumnetal)
7. SCHIZOFRENIA
W pewnym mieście na ulicy gdzie nic nigdy się nie zdarza
Urodziłem się bez krzyku i w dodatku bez lekarza.
W dzieciństwie, od niechcenia, pogrążony w samotności
Hodowałem urojenia o pokoju i wolności.
W szkole, kiedy kumple zażywali narkotyki
Ja wierzyłem w sprawiedliwość i uczciwość polityki,
Byłem dobrym katolikiem i w heteroseksualnym związku
Żyłem z moją żoną, gdy nas z sobą ożeniono.
Życie upływało według idealnego schematu:
Nie paliłem i nie piłem, nie gwałciłem, nie skarżyłem się na nic!
Ideologią było przeżyć do pierwszego
Pracowałem w supersamie i zadowolony z tego
Przynosiłem wypłaty do domu na spłaty
Zadłużenia bankowego bardzo regularnego,
Zadłużenia bankowego bardzo regularnego.
Jak gdyby nigdy nic wyszedłem z domu, nocą, w maju.
Było ciepło, rozebrałem się do naga
I widziałem czerwone gwiazdy jak spadają,
I widziałem spalone miasta, i widziałem tłumy ludzi,
Ruszyłem ręką: umierali, potem drugą: rozstąpiły się niebiosa...
Biała droga brukowana wprost do Boga,
Mogłem mówić z Nim o wszystkim, o czym chciałem.
Moje oczy pełne łez a w sercu władza,
Ponad światem unosiłem się spełniony,
Ponad światem rozpostarłem moje dłonie
I już byłem niemal bliski zrozumienia,
Zrozumienia tajemnicy wszech stworzenia
Zrozumienia tajemnicy Wszech Stworzenia.....
...schizofrenia, schizo, schziofre, schizofrenia...
8. SPADAM
Spadam
Powoli spadam
W korytarze świateł
W pomruki znaczeń
Spadam
Jakby nie było
Całego świata
Jak by nie było nawet mnie
Spadam
Pomiędzy zdania
W niedorzeczności
Bez wahania
Spadam
Chroni mnie wiara
Niech będzie chwała Bogu
A w mojej duszy spokój
Spadam
Co się wyprawia?
Cały w spadaniu
Cały ze światła
Spadam
Jaka zabawa
Jaki tu spokój
Równowaga
Spadam
Nie czuję ciała
I tylko błagam
O łaskę trwania jeszcze
Spadam
Zostaniesz sama
A może to mój chory sen?
A może śmierć?
A może nie ma
Nie, nie ma
Może nie ma mnie?
Nie, nie, nie...
sen?
A może śmierć?
A może nie ma...
9. ZBYSZEK
Zbyszek, Zbyszek - kolega z wojska
Zbyszek, Zbyszek - postać radosna
Zbyszek, Zbyszek - kolega z wojska
Zbyszek
Zbyszek, Zbyszek - kolega z wojska
Zbyszek, Zbyszek - postać radosna
Zbyszek, Zbyszek - kolega z wojska
Zbyszek - skoczył z wieżowca
Godzina ósma
Zbyszek staje na krawędzi
Zamyka oczy, wykrzywia usta...
Przechylił się na stronę śmierci, śmierci...
10. DRZWI 06
(Instrumental)
11. OUTRO
(Instrumental)
12. POPOŁUDNIA BEZKARNIE CYTRYNOWE
Nad miastem różowe łuny pulsują po zmroku
Bezkształtne wagony złudzeń sterują do domów.
Nie zasną zmęczeni słońcem stalowej równiny
Latarnie bezwiednie mruczą szalone modlitwy.
Jak marnie w tunelach pędu trwoniło się siły
Nieważne, od kiedy bez lęku polegam na ciszy.
Znalazłem jedyne źródło i cel wszelkiej racji
Zaprawdę niewiele zabrakło, a byłbym cię stracił.
Nie wiem, komu i jak
Podziękować za los
Co nasycić się dał
Współistnieniem przez Nasz
podwójny czas.
Bezkarne żółte południe oddycha przytomnie.
Przeważnie pijemy wódkę przy stole w ogrodzie.
Niestraszne kosmiczne dziury i groźba wieczności.
Zabawne jak nic nie znaczyłby świat bez miłości.
Nie wiem, komu i jak
Podziękować za los
Co nasycić się dał
Współistnieniem przez Nasz
podwójny czas.
Popołudnia bezkarnie cytrynowe.
Popołudnia bezkarnie cytrynowe.
Słońce na wylot przenika przez głowę
Życie mi płynie przy tobie cytrynowe.
Szczęście, na co dzień odbiera mi mowę
Popołudnia bezkarne i cytrynowe.
13. 100 TYSIĘCY JEDNAKOWYCH MIAST
Przedostała się w parszywy czas
Przez ulice zakażone bezradnością dni
Przez korytarz betonowych spraw
Pewność że my
Mimo wszystkich nieprzespanych nocy
Mimo prawdy porzuconej na rozstajach dróg
Potrafimy w rzeczywisty sposób
Znaleźć się już
W domu będzie ogień
A do domu proste drogi
Wiodą słusznie moje stopy
Nie zabraknie mi sił
Czas poplątał kroki
Jest łagodny i beztroski
Ma zielone kocie oczy
Tak samo jak Ty
Nauczyłem się umierać w sobie
Nauczyłem się ukrywać cały strach
Nie do wiary że tak bardzo płonę
Nie do wiary że rozumiem każdy znak
Zapomniałem że od kilku lat
Wszyscy giną jakby nigdy ich nie miało być
W stu tysiącach jednakowych miast
Giną jak psy
Dobre niebo kiedy wszyscy śpią
Pochlipuje modlitwami niestrudzonych ust
Tylko błagam nie załamuj rąk
Chroni nas Bóg
Ja mógłbym tyle słów utoczyć
Krągłych i beztroskich
Ze słonego ciasta zmierzchów
Jeśli zechcesz je znać
Wzrok przekroczył linię
Horyzontu aby zginąć
A Ty przy mnie śpisz i żyjesz
Nieodległa w snach
Nauczyłem się...
To ja, ten sam
Od tylu lat, sam
Bo Ciebie mi brak
Ciebie mi brak
Bo Ciebie mi brak
Ciebie mi brak
To ja, ten sam
Od tylu lat, sam
Czekam
14. ŚWIADKOWIE SCHYŁKU CZASU KRÓLESTWA WIECZNYCH CHŁOPCÓW
Przyjacielu,
Czy zrozumiesz
To, co czuję i to, o czym mówię?
Oto gatunek nasz
Oto wymiera
Jak fantastyczne baśniowe stworzenia.
My jednorożce współczesnej epoki
W kościele ze złudzeń wraz z nimi
Rozpadamy się w pył.
Jutro
Gdy zabraknie poezji
Jutro
Zimne słońce nauki zmrozi krew
Jutro
Przestaniemy być piękni
Lecz dzisiaj ostatni chwalmy dzień.
Świadkowie schyłku czasu
Królestwa wiecznych chłopców.
Wszystko, co po nas
Przyjdzie niechybnie
Na pewno będzie dobre
Ale brzydkie.
Na tę wojnę
Nikt nie pójdzie
By wydobywać feniksy z popiołów
Barwne ptaki
Już suną tłumnie
W roztańczone ogniska historii.
Artyści to raczej grabarze kultury
Wytwórcy masowej zagłady dla piękna sprzed lat
Pomniki upadku królestwa nadziei
I wiem, o czym mówię, bo dziś jednym z nich jestem ja.
Jutro
Zimne słońce nauki zmrozi krew
Jutro
Przestaniemy być piękni
Lecz dzisiaj ostatni chwalmy dzień.
Świadkowie schyłku czasu
Królestwa wiecznych chłopców.
Wszystko, co po nas
Przyjdzie niechybnie
Na pewno będzie dobre
Ale brzydkie.
Lyrics geaddet von czeski21 - Bearbeite die Lyrics