Kazik Na Żywo : Bar La Curva - Plamy Na Słońcu
Las palabras
1. BAR LA CURVA
Jeden łyk przez całą noc to jest dopiero wynik,
Nie ma co, bogato tu podają i cuda wyprawiają,
Tylko jeden łyczek stąd!
A pod sufitem stare wzory, a ty jesteś chyba chory,
Żeby jeden łyczek jakoś się uchował!
Bar la curva! La curva!
Bar la curva! La curva!
Jeszcze jeden krok przez rok,
A mogłem zrobić kroków sto,
Zdaję sobie sprawę,
Że zawaliłem tylko jeden krok przez rok!
A na podłodze dywan z Persji,
Czy spodziewasz się perwersji w barze,
Który dziś omijam z dala!
La curva! Bar la curva!
La curva! Bar la curva!
Hej, ho! Do la curvy się szło!
Hej, ho! Spod wulkanu lub od morza!
Hej, ho! Do la curvy się szło!
Hej, ho! Stój! To pożar!
Hej, ho! Do la curvy się szło!
Hej, ho! Wypijemy zdrowie! Ognia!
Hej, ho! Do la curvy się szło!
Hej, ho! Zakręt płonie jak pochodnia!
Hej, ho! Do la curvy się szło!
Hej, ho! Na golasa by się szło!
Hej ho! Do la curvy się szło!
Hej, ho!
Hej!
Bar la curva! La curva!
Bar la curva! La curva!
2. MÓJ SYNKU
Mój drogi synku
Pamiętaj, że
Wszyscy o ciebie martwimy się.
Ja oraz mama i brat z poznania
I jego żona oraz wnuczka Hania.
Mój drogi synku, czy
Modle się
Abyś wyzdrowiał nam wreszcie wnet
Na klęczkach proszę ja
Pełen pokory
Ja nie chcę żebyś był chory.
Daj znak, daj znak
Co z tobą jest nie tak
Zrozum co dzieje się u ciebie.
Ten ruch, ten krok
Potrzeba ci też go
Abyś na powrót mógł powiedzieć, że...
Mój drogi synku
Pamiętam, że
Tyle talentów dano ci w dzień
Tyle ich miałeś, że
Że przebierałeś
Mój koraliku wyzdrowieć chciej.
Mój drogi synku
Pamiętaj, że
Wszyscy o ciebie martwimy się.
Kocha kto martwi się, pamiętaj, że
Twój tata nigdy nie zostawi cię.
Nie, oh...
Daj znak, daj znak
Co z tobą jest nie tak
Zrozum co dzieje się tu z tobą.
Ten ruch, ten krok
Potrzeba ci też go
Abyś z powrotem stał się sobą.
Daj znak, daj znak
Co ze mną jest nie tak
Zrozum co dzieje się tu ze mną.
Ten ruch, ten krok
Potrzeba mi też go
Abym na nowo stał się sobą.
Sobą, sobą
Sobą, sobą...
3. HANNA GRONKOWIEC WALCZY
Okupacja w dwudziestu obrazach, trzeba się będzie jakoś wykazać.
Przeglądam się w lustrze od rana, do walki mam być ładnie ubrana.
Zomowe kulapsyk przyklęku, wyceluję we wrogów naszych równo.
Gwoździe rozlecą się po ich ciałach, będą ofiary to trudno.
Ta walka o wolność naszą i waszą, niech oni tej wolności nie gaszą.
To walka o nasze prawa, niezwyciężona warszawa.
Do broni pod mojem dowództwem, śmiem sądzić, że za mną zechce iść.
Już widać wolność za rogiem, trzeba tylko rozprawić się z wrogiem.
Z tarczą albo na tarczy hanna gronkowiec walczy.
Symbol naszego oporu, królowa wolnego dworu.
Z tarczą albo na tarczy, amunicji na pewno wystarczy.
Opór na sile przybiera, niemcy przegrają do zera.
Nie wezmę myszy do ręki, teraz słowa poprzedniej piosenki.
Co była ale się zmyła, a śladów nie zostawiła.
Ja chcę być prezydentem, ja chcę być prezydentem.
Każdy facet dobrze wie, prezydentom nie jest źle.
Ale wracając do sedna, nasza pani prezydent jest jedna.
Prowadzi na barykady, walczy, nie zazna zdrady.
Nie będę powtarzał dwa razy, ja wykonywałem rozkazy.
Niezwyciężona warszawa, walczymy o swoje prawa.
Z tarczą albo na tarczy Hanna Gronkowiec walczy.
Symbol naszego oporu, królowa naszego dworu.
Z tarczą albo na tarczy, amunicji może nie starczyć.
Opór na sile przybiera, ruscy padli osiem do zera.
4. CZEMU, AH CZEMU?
Atakuje ktoś na siódmym. Zobaczyć to chcę.
Co się tam dzieje? Czy jest już bardzo źle?
Kto bierze górę? I w ogóle kto się bije?
Czy gdy ktoś zabity może jeszcze ożyje?
Mówisz nie choć tam na siódme, doigrasz się.
Te małpy zawłaszczyły wszystko co wyżej jest.
Czy nie masz zainteresowań co w twoim bloku,
Może się wydarzyć, widoczne gołym okiem
Czemu, ah czemu, ah czemu ty dręczysz mnie?
Czemu, ah czemu, ah czemu życzysz mi źle?
Czemu, ah czemu, ah czemu ty krzywdzisz mnie?
Czemu, ah czemu, ah czemu kaleczysz mnie?
Ranisz mnie!
Napierdala ktoś na szóstym, zbliżają się.
Jeśli się nie okopiemy będzie bardzo źle.
Nawał obowiązków nie zwalnia od porządku.
Ci zbóje będą na piątym w okolicach piątku,
Właśnie.
Mówisz nie reagowałem, to może być źle
Ci nicponie zawłaszczyli nasze izby dwie
A ty nie bacząc na to, co tutaj ma miejsce
Dręczyć mnie byś pragnęła wiecznie.
Czemu, ah czemu, ah czemu ty dręczysz mnie?
Czemu, ah czemu, ah czemu życzysz mi źle?
Czemu, ah czemu, ah czemu ty krzywdzisz mnie?
Czemu, ah czemu, ah czemu kaleczysz mnie?
Ranisz mnie
5. MARZENIA SWOJE MIEJ
Czas to pieniądz, pozatem mogę przysiąc
Że czas, opresja niczym skrępowana agresja
Mam nadzieję, że system się w końcu zachwieje
Upadnie, upadnie, znajdzie się w końcu na dnie
Czas, opresja niczym nie skrępowana agresja
Marzenia swoje miej,
Nie zapomnisz mnie
Mogę obiecać ci
Że jeszcze zobaczysz ich
Czas to pieniądz, mówiłem wam razy tysiąc
Marzenia swoje miej
Zło się rodzi, na włości nasze przychodzi
Marzenia swoje miej
Czas, opresja, niczym skrępowana agresja
Marzenia swoje miej
Więc mam marzenie, zobaczyć to wszystko w terenie
Marzenia swoje miej,
Nie zapomnisz mnie
Mogę obiecać ci
Że jeszcze zobaczysz ich
Marzenia swoje miej,
Nie zapomnisz mnie
Mogę obiecać ci
Że jeszcze zobaczysz ich
Wara! Wara
Niech spotka was ta kara stara
Wiara! Wara!
Niech spotka was ta kara stara
Wiara! Kara!
Niech spłynie na was wiara stara
Kara! Kara!
Niech spotka was ta kara stara
Kara! Kara!
Niech was ukaże wiara stara!
Kara! Kara! Kara!
Marzenia swoje miej,
Nie zapomnisz mnie
Mogę obiecać ci
Że jeszcze zobaczysz ich
6. PRZECIĘTY NA PÓŁ
(No lyrics available)
7. JAK ZŁO SIĘ RODZI?
My prawdę z ciebie każdą choćby siłą wyciągniemy,
Nie musimy o nic prosić już wszystko dawno wiemy.
Nie było ciebie w domu wieczorem tego dnia kiedy komuniści bili naszych chłopców ze
Sa.
On z reflektoru na przedzie na pewno o tym wiesz,
Że trzymałeś w ręku pałkę teraz pałkę tę zjesz.
Czego szczerzysz kły ja i tak ci je wybije,
Nie będzie hołota grasowała po Berlinie.
Jak zło się rodzi?
Odpowiedź racz mi dać, więzi i głodzi, na razie nie idę spać.
Przez takich jak ty pamiętnego listopada, dokonała się ta zbrodnia, narodowa zdrada
Lecz my rycerze czerni z czerwonymi sztandarami skórę z takich jak ty będziemy darli
Pasami.
Na zachodzie bez zmian to się jeszcze okaże, nordyckie twarze, pod pachami tatuaże.
Sztafety szturmowe zaprowadzą szereg zmian.
Jeden naród!
Jedna rzesza!
Jeden wódz!
Jeden pan!
Jak zło się rodzi? Odpowiedź racz mi dać, więzi i głodzi, na pewno nie idę spać. Nad
Nami niebo Niemiec, na wschodzie wielka przestrzeń, sturm und drang spełnione w
Rozumieniu nowoczesnym.
Zadanie nasze wielkie wykarczować wszelkie zło i sądzić ostatecznie hajli hail
Hajlo. Czy zło się rodzi? Odpowiedź racz mi dać, więzi i głodzi, na razie nie idę
Spać. Jak zło się rodzi? Odpowiedź racz mi dać, ja jeszcze czekam,
Na razie
8. POLSKA JEST WAŻNA
Jak można jeszcze akceptować ten stan rzeczy
Jak można nadal tolerować cały ten syf
Czy nie wiesz bezpośrednio co to dla ciebie znaczy
Ile im jeszcze dajesz, tak każdemu z nich
Czy można jeszcze udawać, że się nie widzi
Gdy pośród ślepców jednooki królem jest
Czy to co wkoło nic zupełnie ciebie nie obrzydzi
Ile im dalej, ile jeszcze miejsc?
Ile za swoje można brać, takie podziały
Które wynikły tutaj nie wiadomo skąd
Na ówczas gdy mądrzejszy stać się chciałem
Nienawiść niczym z getta wypłynęła jak wąż
Czy wiele czasu na zużycie przemian
Nienawiści tej całej i tych wszystkich wkoło win
Jak długo wszystkim jeszcze tu będzie potrzeba
By zajeść się wszystkim a nie nim.
Polska jest ważna
Bronić jej trzeba
Kto broni polski
Idzie do nieba
Polska jest piękna
Za nią stać trzeba
A ten co nie chce stać
Ten diabłu się sprzedał
Jak można jeszcze akceptować ten stan rzeczy
Jak można nadal tolerować cały ten syf
Czy nie wiesz bezpośrednio co to dla ciebie znaczy
Ile im jeszcze dajesz, tak każdemu z nich
Czy można jeszcze udawać, że się nie widzi
Gdy pośród ślepców jednooki królem jest
Czy to co wkoło nic zupełnie ciebie nie obrzydzi
Ile im dalej, ile jeszcze miejsc?
9. PLAMY NA SŁOŃCU
Plamy na słońcu, upał na ulicy
A dookoła sami groźni zawodnicy
Nic mnie nie zmusi dzisiaj do biegania
Mimo wszystko znów zasiadam zaraz do pisania
Plamy na słońcu, upał w okolicy
Cierpi tu z gorąca niemal pół dzielnicy
Lat później dwadzieścia od tamtej piosenki
Coście porobili i analogiczne jęki, hej...
Plamy na słońcu, upał na ulicy
Jeszcze dzisiaj nikt nie jechał, spokój na granicy
Nie było ruchu wojsk ze wschodu i zachodu
Kto nie był socjalistą, był draniem za młodu
Dałaś mi wojnę, dałaś mi pokój
Teraz bardzo proszę, daj mi święty spokój
Ja za to ci dałem wszystkie moje marzenia
Nie pora tu i miejsce, aby mnie oceniać, hej...
Co się porobiło z tą krainą złą (x4)
Plamy na słońcu, upał na ulicy
A dookoła rozgniewani robotnicy
Jak mi mówiła moja jedyna znajoma
Tomasz Adamek braci Kliczków nie pokona
Gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka
Gdyby się nie przewrócił, byłaby rzecz wielka
Gdyby to najczęstsze słowo polskie
Gdyby mama miała fiuta, to by była ojcem, hej, hej...
Plamy na słońcu, upał na ulicy
Generalnie ktoś dał ciała w temacie rocznicy
I teraz zasadniczo, ważna rzecz
Czy doczekam ligę mistrzów wygra Legia albo Lech
Mogę se pomarzyć, a ty się śmiej
Kto ostatni ten się śmieje, więc śmiać się chciej
Czy to jeszcze dzisiaj do państwa nie dotarło
Najlepszy bramkarz to jest Bogusław Wyparło
Plamy na słońcu, upał na ulicy
Przyjechali z interioru ludzie do stolicy
Tu są możliwości i tu jest kariera
Tutaj musisz wspiąć się, bo zaczynasz od zera
Czy się odstanie to co się nie odstało
Was wszystkich po obu stronach zupełnie pojebało
Jak zaczęła się piosenka, tak i będzie na końcu
Upał na ulicy i plamy na słońcu
Hej, hej...
Co się porobiło z tą krainą złą (x8)
10. NIE MA BOGA
Jedziemy czołgiem na tereny nieznane
Nigdy tu nie byliśmy, żywa dusza nie zostanie
Gdy tutaj zawiniemy, swój obóz rozbijemy
Zrobimy to co chcemy, zabijemy i zjemy
Równina, której chcemy jest zaraz za górami
Które już przeszliśmy swoimi butami
I czołgami swoimi
I z tego się nie cieszcie, nadszedł czas
By się załatwić z wami wreszcie
Bataliony wroga, co nie boją się boga
Bo nie boją się nikogo, maszerując swoją drogą
Czy to świata koniec, czy dopiero początek?
Teraz boga szukacie, żeby zrobił porządek?
Nie ma boga w mieście
Ale z tego się nie cieszcie
Lepiej stąd się wynieście
Bo nie ma pana w mieście
Więc co?
Jedziemy czołgiem na tereny nieznane
Kto nie jest przeciw tamten przecież musi być z nami
Piękny kraj, pięknie płonie, to wiadomo od dawna
Gdy człowiek z bogiem walczy, to nie jest rzecz zabawna
(Nie jest, nie jest rzecz zabawna)
Czasy dobre nie wrócą, bo ich nigdy nie było
Co się teraz ma stać, by was z grzechu obmyto
Bo nie było ich nigdy, czasy dobre nie wrócą
Robaki są deptane, gdy olbrzymy się kłócą
Nie ma boga w mieście
Ale z tego się nie cieszcie
Lepiej stąd się wynieście
Bo nie ma pana w mieście
Więc co?
Ta historia ma koniec, ma też swoją przyczynę
Fundament jaki zadać, by zbudować krainę
Wszystkie na kościach stoją oraz zbrodni powszechnej
Pomyśl o dzieciach, żeby było przyjemniej
Nie ma boga w mieście
Ale z tego się nie cieszcie
Lepiej stąd się wynieście
Bo nie ma pana w mieście
Więc co?
Nie ma boga w mieście
Ale z tego się nie cieszcie
Lepiej stąd się wynieście
Bo nie ma boga w mieście
Więc co?
11. NIKOMU NIE COFAM POPARCIA
Ja...
Ja!
Ja miałem przecież zawsze pamiętać
Przemoc przybiera najnowszą postać!
Nikomu nie cofam poparcia
Niczego nie dałem, dwa razy zapomniałem
Wstałem wraz ze stadem i z nimi ryczałem
Nikomu nie cofam poparcia
Którego udzieliłem jakoby na starcie
Niestety raz i drugi zapomniałem co miałem
Pamiętać całe życie swoje
Jakiś taki mam, trzymać się miałem
Nikomu nie cofam poparcia
Wracam do stanu ze złudzeń otarcia
Tyle tylko, że to nic, tyle tylko, że to ktoś
Powiedział mi: skacz póki co!
Tyle tylko, że to nic, tyle tylko, że to coś
Poruszyć miało i dobro i zło
Tyle tylko, że to nic, tyle tylko, że to nie
Nie poddam się i nie oddam cię
Tyle tylko, że to nic, tyle tylko, że to ja
Sam sobie sterem i sam sobie zerem
Jeśli nie dostanę na własność kancelarii,
Pierdole nie idę do bronka
Pruje się całość niczym koronka
Że słowo to nigdy się ciałem nie stało
To się okazało, bo okazać się musiało
Nikomu nie cofam poparcia
Znowu się czują tutaj wszyscy oszukani
Po szkodzie mądry Polak i inni zebrani
Nie oddam głosu na nikogo
Czy taki organizm jeszcze coś odczuwa
Nikomu nie cofam poparcia
Wracam jedynie do stanu podarcia
Tyle tylko, że to nic, tyle tylko, że to ktoś
Powiedział mi: skacz póki co!
Tyle tylko, że to nic, tyle tylko, że to coś
Poruszyć miało i dobro i zło
Tyle tylko, że to nic, tyle tylko, że to nie
Nie poddam się i nie oddam cię
Tyle tylko, że to nic, tyle tylko, że to ja
Sam sobie sterem i sam sobie zerem
Na ile zgłupieć musiałem
Zasady kwasowej się trzymać przestałem
Popadłem nie znając tej mowy
Czy taki organizm może być zdrowy?
Dalibóg jak to się rodzi. Że człowiek sam siebie
Przestaje obchodzić. Nikomu nie cofam poparcia,
Bo nikomu nie dałem poparcia. (x2)
Tyle tylko, że to nic, tyle tylko, że to ktoś
Powiedział mi: że masz już dość
Tyle tylko, że to nic, tyle tylko, że to coś
12. SZYBCIEJ
Mam dziwne przeczucie
Że żona do męża nie chce wrócić.
Mam przeczucie tajemne
Że chociaż ja żyje, to jakby nie ma mnie.
Nie ścigam się już z nikim
A cały świat obecnie to nic, tylko wyścigi.
Kto szybciej, kto lepiej, kto więcej
Na szczęście odłożyłem sobie trochę pieniędzy.
Szybciej! Szybciej!
Inaczej z tyłu będziesz
Szybciej! Szybciej!
Szybciej! Szybciej!
Inaczej z tyłu będę
Szybciej! Szybciej!
Uwierzyć chciałbym znów
Aby mieć siłę i moc za dwóch.
Uwierzyć chciałbym znów
Bym panem swego losu się stał.
Mam swoiste wrażenie
Że ktoś inny tutaj zasłużył na więzienie.
Nie ten poniósł karę, co trzeba
W celi teraz gnije, w kącie zalega.
Nie szukam granicy wolności
Świadoma niewola w imię miłości.
Mam dziwne przeczucie
A mówiłem ci Lucek „ja tu jeszcze wrócę!”
Szybciej! Szybciej!
Inaczej w dole zaśniesz
Szybciej! Szybciej!
Szybciej! Szybciej!
Inaczej w grobie zasnę
Szybciej! Szybciej!
Uwierzyć chciałbym znów
Ale ta głowa za mała dla nas dwóch.
Uwierzyć znowu chcę
Za bardzo nie udaje się.
Uwierzyć chciałbym znów
Ale to serce za małe dla nas dwóch.
Uwierzyć znowu chcę
Wyprzedaż zaczyna się.
Dostałeś los, dostałeś swój numer
I nawet jeśli niczego nie umiesz
Postaraj się wypaść przyzwoicie
Inaczej niczego nie zarobisz na życie.
Dostałeś swój numer, dostałeś los
Teraz cała para prosto w nos.
Normalnie człowiek wyścigu nie wytrzyma
Oto przyczyna, że króluje parafina.
Do wódki od nowej i gotowa heroina
Kremuje się ruina, wyścigu nie wytrzymam.
I tylko co ja mówię, to kto jeszcze słucha?
Śmieją się w około od ucha do ucha.
Co ten dziadek właściwie pierdoli?
Czy kpi? Czy pyta? Czy dupa go boli?
Pięćdziesiąt już prawie ma lat
Co to, za jaki on widzi świat?
I jaki ma interes w tym co wygaduje?
W jaki target właściwie celuje?
Dostałeś los, dostałeś swój numer
A ja tego już zupełnie nie umiem
I nie wiem kto z imienia jest i z nazwiska
Nie kumam, to mi piana czasem toczy się z pyska.
Dostałem los i dostałem numer
Ale ja tego zupełnie nie umiem.
Szybciej! Szybciej!
Inaczej w grobie zaśniesz
Szybciej! Szybciej!
Szybciej! Szybciej!
Niebawem w grobie zasnę
Szybciej! Szybciej!
Uwierzyć chciałbym znów
Aby mieć siłę i moc za dwóch.
Uwierzyć znowu chcę
Za bardzo nie udaje się.
Mam czasem wrażenie
Że ceną za wolność jest inne więzienie.
Mam przeczucie tajemne
Że czasem jakbyś nie chciała być ze mną.
Nie mogę pochytać niczego
Na co spalają się kreatorzy złego.
Mam dziwne pomysły
Że czary, które były jeszcze nie do końca prysły.
Szybciej! Szybciej!
13. SKOŃCZYŁEM SIĘ
Co sprawia, że najbardziej stylowa dziś para
Kocha się coraz to mocniej
Ona go utuli, a on ją obejmie
I tak będą do śmierci trwać
Dbamy o słuchacza zawsze i dbamy o widza
Nim pierwszy uczyni ku nam krok
Niech się nie boi i niech się nie wstydzi nic a nic
Wychować go sztuką jest w rok
Słyszę od ciebie, że się skończyłem,
Że to łabędzi śpiew
Ty jednak nawet nigdy nie zacząłeś,
A ryczeć tu jak lew chcesz (x2)
Czy kiedy spojrzę na drogę w całości
Jakie były powody by się złościć?
Czy były powody by nerwy swe szarpać?
Nie lepiej było w ogrodzie zostać
Głupiej satysfakcji jak klient bez domu
Zasady sieci nie pojmuje wręcz
Wszyscy jesteście w rękach socjopaty, lecz ja nie
Chociaż nie jeden podszywa się
Słyszę od ciebie, że się skończyłem,
Że to łabędzi śpiew
Ty jednak nawet nigdy nie zacząłeś,
A ryczeć tu jak lew chcesz (x2)
14. BALLADA O JANKU WIŚNIEWSKIM
Chłopcy z grabówka, chłopcy z Chyloni
Dzisiaj milicja użyła broni
Dzielnieśmy stali, celnie rzucali
Janek wiśniewski padł
Na drzwiach ponieśli go świętojańską
Naprzeciw glinom, naprzeciw tankom
Chłopcy stoczniowcy pomścijcie druha!
Janek wiśniewski padł
Jeden zraniony, drugi zabity
Krwi się zachciało słupskim bandytom
To partia strzela do robotników
Janek wiśniewski padł
Krwawy kociołek – to kat trójmiasta
Przez niego giną dzieci, niewiasty
Poczekaj draniu, my cię dostaniem
Janek wiśniewski padł
Stoczniowcy Gdyni, stoczniowcy Gdańska
Idźcie do domu, skończona walka
Świat się dowiedział, nic nie powiedział
Janek wiśniewski padł
Nie płaczcie matki, to nie na darmo
Nad stocznią sztandar z czarną kokardą
Za chleb i wolność i nową Polskę
Janek wiśniewski padł
Stoczniowcy Gdyni, stoczniowcy Gdańska
Idźcie do domu, skończona walka
Świat się dowiedział, nic nie powiedział
Janek wiśniewski padł
Nie płaczcie matki, to nie na darmo
Nad stocznią sztandar z czarną kokardą
Za chleb i wolność i nową Polskę
Janek Wiśniewski padł
Palabras añadidas por czeski21 - Modificar estas palabras