Kazik Na Żywo : Porozumienie Ponad Podziałami
Lyrics
1. NITRO
(Instrumental)
2. NIE ZROBIMY WAM NIC ZŁEGO, TYLKO DAJCIE NAM JEGO
Nie zrobimy wam nic złego, tylko dajcie nam jego
Nieważne, co się stanie, żywego czy martwego
Poszedłem na południową stronę dzielnicy
Tam, gdzie w dzień jeszcze można chodzić po ulicy
Dookoła tłum wykrzykiwał, co się stanie
Jeśli się nie nawróci i opamiętanie nie nadejdzie wkrótce
Lecz niektórym to przeszkadza
Bo prawda to biel ale czerń to władza
I najlepiej, gdy tłuszcza żre, pracuje i śpi
I jeszcze się rozmnoży czasem. Wtedy żadnej myśli
Nie ma czasu pomyśleć, tylko słucha i patrzy
Co mu przygotują mendy w swoim teatrze
A teatr ten coraz wyższe poziomy
Osiąga, ale patrząc na to z drugiej strony
To tłum najbardziej lubi tę rozrywkę
Gdy szcza się na zwłoki gryząc grdykę
Kto za tym, a kto za tym? O czym jest ta piosenka?
Ten wierszyk milutki? Tego nikt nie pamięta
A z mojej strony patrząc, to kto jest wiarołomcą?
Nie wypada szeptać. Ja jestem kłamcą!
Ja jestem kłamcą!
Ja jestem kłamcą!
Ja jestem kłamcą!
Nie zrobimy wam nic złego, tylko dajcie nam jego
Nieważne, co się stanie, żywego czy martwego
Na północ miasta policja nie wjeżdża
Nikt nie wkłada swoich rąk w rozżarzone węgła
Na plakacie goła baba z karabinem maszynowym
Strzela do Arabów – oto produkt narodowy
Narodu amerykańskiego, jeśli można tak mówić
Uważać trzeba, by nikogo nie obrazić
Każda mniejszość ma swoje prawa
I tak dalej, i tak dalej... To jest niezła zabawa
Szczęk broni w imię boże. Jeszcze jedno słowo
Zapamiętaj na zawsze – „Pierdol służbę wojskową!”
Kto za tym, a kto za tym? O czym jest ta piosenka?
Ten wierszyk milutki? Tego nikt nie pamięta
A z mojej strony patrząc, to kto jest wiarołomcą?
Nie wypada szeptać. Ja jestem kłamcą!
Ja jestem kłamcą!
Ja jestem kłamcą!
Ja jestem kłamcą!
Kto za tym, a kto za tym? O czym jest ta piosenka?
Ten wierszyk milutki. Tego nikt nie pamięta (x8)
Ja jestem kłamcą!
Ja jestem kłamcą!
Ja jestem kłamcą!
3. PRZY SŁOWIE
Mądry głupiemu ustępuje
Ale co, gdy głupi się z tego nie raduje
Krzyczy z grubym kijem, że połamie ci kości
Że mądry ustąpił? To oznaka słabości
Do trzech razy sztuka...
Ale co, gdy za czwartym wypłynie ta nauka
Wtedy będzie za późno. Wkładaj głowę w pętlę
Ważne są zasady, czym głupsze tym lepsze
Widzę to co widzę i w ogóle się nie wstydzę
Niech się wstydzi ten co robi, nie ten co widzi
Widzę to co widzę i w ogóle się nie wstydzę
Niech się wstydzi ten co robi, nie ten co widzi
Gitara, ognisko – tu leją się po pyskach
Słońce, jezioro – ich trzech, ale nas czworo
Jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać tak jak one
Ale co, gdy wrony w nienawiści wyuczone
Rozkazują, wykrzykują, megafony zaplują
Wszystkie co do jednego wyższość gatunkową czują
Każdy kij ma dwa końce
Ale co, gdy znajdziesz kończący trzecim końcem
Wtedy duma podniesiona, na kamień założona
Ten kamień poleci w to miejsce, gdzie wróg kona
Widzę to co widzę i w ogóle się nie wstydzę
Niech się wstydzi ten co robi, nie ten co widzi
Widzę to co widzę i w ogóle się nie wstydzę
Niech się wstydzi ten co robi, nie ten co widzi
Gitara, ognisko – tu leją się po pyskach
Słońce, jezioro – ich trzech, ale nas czworo
Przysłowia są mądrością narodów
A narody to plemiona teraźniejszych czasów
Mają to do siebie – narody, nie czasy
Każdy jest wyjątkowy, lepszy od reszty klasy
Wyjątkowy zaś chce, właściwie chyba musi
Swój etos i kulturę zanieść temu co gorszy
Szykujcie bracia amunicję na święta
To Boże Narodzenie będą długo pamiętać
Widzę to co widzę i w ogóle się nie wstydzę
Niech się wstydzi ten co robi, nie ten co widzi
Widzę to co widzę i w ogóle się nie wstydzę
Niech się wstydzi ten co robi, nie ten co widzi
Gitara, ognisko – tu leją się po pyskach
Słońce, jezioro – ich trzech, ale nas czworo
Gitara, ognisko – tu leją się po pyskach
Słońce, jezioro – ich trzech, ale nas...
4. ODRZUĆ TO!
Nie! Kolejny dzień powszedni
Jak wam nie wstyd sprzedawać ludziom tylu bredni
Codziennie rano to samo zakłamanie
Gąszczem liter istoty zakrywanie
Tak! Żelazne prawo oligarchii
Kto władzę ma, najpierw o nią się martwi
Czasem rzecz łatwa, czasem rzecz trudna
Każdy chce urwać jeszcze większy kawał sukna
Ja, jeśli ukradnę – idę do więzienia
Wy możecie nawet zabić, nic to nie zmienia
Nie czynicie tego własnymi rękami
Zastępują was oprawcy przez was naganiani
Od kogo to prawo decyzji za miliony
Czerń to tylko inny kolor niźli czerwony
Tak! Żelazne prawo oligarchii
Kto władzę ma, najpierw o nią się martwi
Posłuchaj! Nie chcę gadać za wiele
Zaklinam cię na wszystko – nie giń za ideę
Nie daj się omotać, byś zaczął zabijać
Żadna idea nie jest warta życia
Dość naprawdę, dość ogłupiania
Nie zabiję cię z powodu miejsca zamieszkania
Mam nadzieję, że wszystko zrozumiałeś
Powiedziałem ci to, o czym sobie myślałem
[Chorus]
Nie gódź się na to!
Nie gódź się na to!
Nie gódź się na to!
Nie gódź się na to, odrzuć to!
Nie gódź się na to!
Nie gódź się na to!
Nie gódź się na to!
Nie gódź się na to, odrzuć to!
Dobrze! Siedzę i się dziwię
Choć mówiłem, że nigdy już mnie nic nie zdziwi
Jak daleki jest świat od normalności
Gdy tacy ludzie decydują w ogólności
Właściwie to jednak nie jest ich wina
Tylko urzędu i stanowiska
Niezależne od nikogo prawo oligarchii
Kto władzę ma, najpierw o nią się martwi
O nią się martwi!
[Chorus]
Nie! Kolejny dzień powszedni
Jak wam nie wstyd sprzedawać ludziom tylu bredni
Codziennie rano to samo zakłamanie
Gąszczem liter istoty zakrywanie
Tak! Żelazne prawo oligarchii
Kto władzę ma, najpierw o nią się martwi
Czasem rzecz łatwa, czasem rzecz trudna
Każdy chce urwać jeszcze większy kawał sukna
Ja, jeśli ukradnę – idę do więzienia
Wy możecie nawet zabić, nic to nie zmienia
Nie czynicie tego własnymi rękami
Zastępują was oprawcy przez was naganiani
Od kogo to prawo decyzji za miliony
Czerń to tylko inny kolor niźli czerwony
Tak! Żelazne prawo oligarchii
Kto władzę ma, najpierw o nią się martwi
Posłuchaj. Nie chcę gadać za wiele
Zaklinam cię na wszystko – nie giń za ideę
Nie daj się omotać, byś zaczął zabijać
Żadna idea nie jest warta życia
Dość naprawdę, dość ogłupiania
Nie zabiję cię z powodu miejsca zamieszkania
Mam nadzieję, że wszystko zrozumiałeś
Powiedziałem ci to, o czym sobie myślałem
[Chorus]
5. TAŃCE WOJENNE
Tańce wojenne między religiami
Bośnia na ten przykład, wiecie sami
Katolicy, prawosławni, muzułmanie pokazują
Którzy z nich swego Boga bardziej miłują
Tańce wojenne między religiami
Tyle setek lat. Cele zawsze te same
Tylko formy inne. I to mnie przeraża
To co dla Boga, jest dla cesarza
[Chorus]
Czynów owoce, przemoc w dzień i nocą
Czynów owoce, przemoc w dzień i nocą
Czynów owoce, przemoc w dzień i nocą
Czynów owoce, przemoc w dzień i nocą
To bardzo boli, ale wyrwij się z mentalnej niewoli
To bardzo boli, ale wyrwij się z mentalnej niewoli
To bardzo boli, ale wyrwij się z mentalnej niewoli
To bardzo boli...
Na końcu Ziemi zły król się pieni
Otoczony w krąg pochlebcami swemi
Kapłani palą świece, cześć oddają
Króla na tronie w Boga zamieniają
Tańce wojenne między religiami
Tyle setek lat. Cele zawsze te same
Formy podobne. I to mnie przeraża
Widzicie, lat tyle, nikt nie zauważa
[Chorus]
6. CO SIĘ Z TOBĄ STANIE GDY CI UFAĆ PRZESTANĘ
Jeszcze niedawno gotowym był przysiąc
Że dam sobie rękę za ciebie uciąć
Gdy mi mówił o tobie jeden człowiek historię
Nie chciałem wierzyć, wierzyć nie mogłem
Dwóch jak jedno, dwoje jak jedno
Jedno jak dwoje, tak jak poprzednio
Gdy podróż wczesna kończyła się później
Czułem odrębność tam, gdzie najludniej
Co się z tobą stanie, gdy ci ufać przestanę
Gdy choć raz zwątpię, czy mówisz prawdę
Ruch wystarczy do zerwania, podkopania
Zniszczenia, pogrzebania gdy ci ufać przestanę
[Chorus]
Co się z tobą stanie, gdy ci ufać przestanę
Co się z tobą stanie, gdy ci ufać przestanę
Co się z tobą stanie, gdy ci ufać przestanę
Co się stanie...
Na wieki wieków amen naszą przyszłość widziałem
Czy czas rozpruwa, czy zabliźnia rany
Świadomość, ktoś mówi, miarą doświadczenia
Wszystko do przodu, wszystko się zmienia
To nie tak, że szukać dziury chcę w całym
I jeszcze wiele czasu ponoć zostało
Nic do ukrycia z małym wyjątkiem
Powiedz mi, dlaczego wierzyć dziś przestałem
Co się z tobą stanie, gdy ci ufać przestanę
Gdy choć raz zwątpię, czy mówisz prawdę
Ruch wystarczy do zerwania, podkopania
Zniszczenia, pogrzebania, gdy ci ufać przestanę
[Chorus] (x3)
7. TATA DILERA / HARDZONE
Chodził tyle lat, aż wpadł w niski ton
Początek zeznania w sprawie, którą znam
Niewiele się zmieniło w otoczeniu starym
Tyram dwadzieścia siedem lat pod tym zegarem
Wysoki Sądzie! Ja z narkotykami
Miałem tyle wspólnego, co z Mercedesami
Czyli nic. I nigdy nie uwierzę
Aby moje dziecko miało cokolwiek z tym bliżej
Od niedawna chodził ubrany lepiej
Niż jego rówieśnicy ze szkoły średniej
Ale ja go nie pytałem, ja czasu nie miałem
By dać żreć im wszystkim na dwie zmiany tyrałem
Jego brat jest we wojsku jak Pan Bóg przykazał
Siostra starsza ma męża na medal
Siostra młodsza w tym roku kończy podstawówkę
Nie wierzę, że sprzedaje narkotyki uczniom
Dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
To dobry chłopak był i mało pił
To dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był...
Pod zegarem tym w mojej fabryce starej
Co rok ponad plan normy wyrabiałem
Teraz trzeba się wypruć, by rodzinę utrzymać
Nie mogłem po pracy jeszcze nad nimi czuwać
Wysoki Sądzie! Powtarzam, nie uwierzę
Że mój młodszy syn, choć narkotyków sam nie bierze
Sprzedaje je w mieście ludziom bardzo młodym
Przecież kiedyś wygrał w ping-ponga zawody!
Nie wierzę też, że do szkoły przestał chodzić
Trzy lata temu. Przecież mówił mi, że chodzi
Świadectwa nie widziałem, powiedział, że zgubił
Po pracy sił nie miałem, aby z nim pomówić
Moja żona bezrobotna, obiady gotuje
Kiedyś za Romaszewskim, na Jaskiernię głosuje
Dziś. Lepiej kiedyś było panie sędzio
Nie wierzę, że mój syn sprzedaje to dzieciom
To dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
To dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
To dobry chłopak był i mało, mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
To dobry chłopak był...
Chodził tyle lat, aż wpadł w niski ton
Początek zeznania w sprawie, którą znam
Niewiele się zmieniło w otoczeniu starym
Tyram dwadzieścia osiem lat pod tym zegarem
Wysoki Sądzie! Ja z narkotykami
Miałem tyle wspólnego, co z samochodami drogimi
Czyli nic. I nigdy nie uwierzę
Aby moje dziecko miało cokolwiek z tym bliżej
Od niedawna, co prawda, chodził ubrany lepiej
Niż jego rówieśnicy ze szkoły średniej
Ale ja go nie pytałem, ja czasu nie miałem
By dać jeść im wszystkim na dwie zmiany tyrałem
Jego brat jest we wojsku, jak Pan Bóg przykazał
Siostra starsza ma męża na medal
Siostra młodsza w tym roku kończy podstawówkę
Nie wierzę, że sprzedaje narkotyki innym uczniom
To dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
To dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
To dobry chłopak był i mało pił
To dobry chłopak był i mało, mało pił, pił
Dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
Working hard for the hardzone now
Working hard for the hardzone now
Working hard for the hardzone now
Working hard for the hardzone now
Working hard for the hardzone now, now
Working hard for the hardzone now, now
Working hard for the hardzone now
Working hard for the hardzone now...
8. KONSUMENT
Konsument mówi, że je aby jeść
Konsument pli aby pleść
Jego bracia stoją, radia wokół
Słuchają politycznego bełkotu
Potem wszyscy razem siadają do stołu
Piją wódkę, gadają, fioletowe twarze mają
A gdy więcej nie zjedzą i nie wypiją
Gromadzą się tłumnie przed telewizją
Konsument gdy wie, że to jest w modzie
Rozmawia o wojnie na Wschodzie
Mówi to co słyszał w radio i z gazety
Czy konsument to ty?
Tak im zależy, byś ty był konsument
Nie myślał, ale działał jak instrument
Bo konsument mówi, że je aby jeść
Więc pomyśl – czy jesz aby jeść?
Wszyscy oni bombardowani śmieciami
Wszyscy oni zasypywani informacjami (x7)
9. MĄDROŚĆ TEGO ŚWIATA
Niewiele to znaczy, gdy większości poglądy
Tu i teraz panują, są przyjęte za mądre, oraz jakże na miejscu
Że jesteśmy mniejszością mnie to nie dziwi
Możni tego świata umieją przekonywać ładnie i mądrze
Mądrość tego świata Bóg w niwecz obraca!
Na pomnikach zbrodniarze prężą swoje postury
Setki ofiar zasługą, zburzone są mury miast zdobytych
Głupi będą mądrymi i mądrzy będą głupimi
Małych Jahwe wywyższy, potęga sił wyższych runie w przepaść
Mądrość tego świata Bóg w niwecz obraca!
Czasem się śmieję, a czasem się smucę
Ohyda i zdziczenie gdzie się tylko obrócę później i wkrótce
Nazwana prawda jest przekłamana
To bestia jest cwana, imię Szatana ma
10. DZIEWCZYNY
Ja spotkałem ją wczoraj w barze koło kina
Patrzę – hmm, ale wspaniała dziewczyna
Absolutnie wmurowany stałem, nie wiem, dwie minuty
Aż piwo ze szklanki wylało się na buty
Próbowałem sobie wszystko jakoś wytłumaczyć
Że zaistnieć chciałbym dla niej i coś dla niej znaczyć
Pomyślałem, że podejdę i spytam się o to
Wiesz, i cała reszta coś jak to
Ja wiem, że czasem są upadki i wzloty
Dziewczyny to nic więcej, jak tylko kłopoty
Wiem, że czasem są upadki i wzloty
Dziewczyny to nic więcej...
Moja starsza siostra mówi: Nie zadawaj się z lujami
Moja młodsza siostra po nocach z bambrami
Chodzą ludzie dookoła, jakie to są brudne świnie
Jakie bzdury wygadują o poznanej tej dziewczynie
Myślę, tak to bywa, kiedy ktoś z zazdrości
Kiedy brak mu jego własnej miłości
Ale jej nie zaszkodzi żadne obce zło
Wiesz, i cała reszta coś jak to
Ja wiem, że czasem są upadki i wzloty
Dziewczyny to nic więcej, jak tylko kłopoty
Wiem, że czasem są upadki i wzloty
Dziewczyny to nic więcej...
I gdy w końcu odprowadziłem ją pod sam dom
Tam na dole całowałem ją długo i dłoń
Wędrowała moja w górę, w dół, na boki i wzdłuż
Byłem tak napięty. I nagle już
Stało się, stało się to co miało się stać
Dopiero w jej mieszkaniu, nosz, kurwa mać
Gdy ona do mieszkania swego szła wolnym krokiem
Jacyś leszcze obili mi ryja pod jej blokiem
Ja wiem, że czasem są upadki i wzloty
Dziewczyny to nic więcej, jak tylko kłopoty
Wiem, że czasem są upadki i wzloty
Dziewczyny to nic więcej, nic więcej...
Mój kolega z filozofii mówi, że ona się stara
Zarabia co nie co, i że ma Jaguara
Ale słuchaj, przecież pracę trudno jest z miłością zgodzić
I dlatego ona rzadziej może do mnie przychodzić
Na kolację w późny piątek ją zaprosiłem
Dużo zjadła, wypiła – rachunek ja płaciłem
Potem gdy wyszliśmy na dwór spojrzałem ze zdziwieniem
Samochód okradziony, na siedzeniach kamienie
Wiem, że czasem są upadki i wzloty
Dziewczyny to nic więcej, jak tylko kłopoty
Wiem, że czasem są upadki i wzloty
Dziewczyny to nic więcej, jak tylko kłopoty
Wiem, że czasem są upadki i wzloty
Dziewczyny to nic więcej, jak tylko kłopoty
Wiem, że czasem są upadki i wzloty
Dziewczyny to nic więcej, nic więcej, nic więcej...
Makabbraaa...
11. WIERSZYK Z DALEKA
Wczoraj dostałem list od ciebie
Dlaczego go podarłem? Zupełnie nie wiem
Nie mogę nawet myśleć o tym spokojnie
Zamykam oczy i nurkuję we wspomnień
Otchłań. Dusza wyje niczym pies kopany
Nocami słucham radia, zasypiam nad ranem
Krew krąży szybko. Czuję dokładnie
Rozpłyniesz się w dali zanim ja upadnę?
Krew!
Żal!
Strach!
Ja czuję!
Ty!
Ja!
Ty!
Szaleję!
I wczoraj zadzwoniłem, ale twardo milczałem
W słuchawce twój głos tylko słabo słyszałem
Świat ruszył wkoło słońca, jest inny niż dawniej
Kto więcej wie, ten cierpi bardziej
Liczę lata, sekundy, drapię palcem w ścianę
Nocami słucham radia, zasypiam nad ranem
Za wiele bezrozumu co to mniej kontroluje
Tak czy inaczej, twą miłość czuję
Krew!
Żal!
Strach!
Ja czuję!
Ty!
Ja!
Ty!
Szaleję!
Wczoraj czekałem, doczekać się nie mogłem
I w końcu w ubraniu gdzieś w kącie zaległem
I w sumie czas taki w którym przetrwać zdołam
Gdy w siebie do środka mocno zadziałam
Ale nie tędy droga
To nie pustosłowie
I prędzej, prędzej
Najprędzej, najprędzej
Pytam co mam zrobić więcej i wiem, że tylko ja
Mogę odpowiedzieć. Może jutro rano znów rozkrwawię wargi
Zębami, ale dzisiaj ani miękki, ani twardy
Krew!
Żal!
Strach!
Ja czuję!
Ty!
Ja!
Ty!
Szaleję!
12. STAŁEM SIĘ SPRAWCĄ ZGONU TATY Z POWODU MEJ DUMY Z BRATA
Gdy chodziłem do przedszkola, brat chodził na wagary
Mieli we trzech salę, mieli piece stare
Idąc z mamą co rano przez Nowy Świat
Mówiła: „Pamiętaj, nie bądź jak brat”
„A czemu?” się pytałem, mało rozumiałem
„Nie pytaj się czemu” ona powtarzała
Tylko tyle, mało mnie to obchodziło
Ale nudno było w domu, kiedy brata nie było
Poszedłem do szkoły, on powtarzał jedną klasę
W kolejnej, była chyba z internatem
Dyrektor mnie zobaczył, złożył ręce w niebo
Zawył: „Nie, to młodszy brat tamtego”
Patrzyli na mnie źle, to się starałem
Całą szkołę, dość dobre oceny miałem
Koniec ósmej klasy. Brat mówił, co czuje
To znaczy, że nauka już go nie interesuje
Teraz z dumą patrzę na twarze
Teraz z dumą patrzę na twarze
Teraz z dumą patrzę na twarze
Co słuchają, gdy mój brat gra na gitarze
Teraz z dumą patrzę na twarze
Teraz z dumą patrzę na twarze
Teraz z dumą patrzę na twarze
Co słuchają, gdy mój brat gra na gitarze
Kiedyś wziął mnie za ramię i na bok wziął
Pamiętam, pił piwo i łyka mi dał
„Nigdy ci nie mówiłem, byłeś bardzo mały
Rób co chcesz robić, nie inaczej, stary”
Tu pokazał mi gitarę, była w futerale
W domu tata zapytał: „Gdzieś był z tym cymbałem?”
Potem przez godzinę klarował, że trzeba
Zdobyć w życiu coś – i on wie, czego mi trzeba
Znów minął czas. Brat poszedł do więzienia
Ojciec darł się jeno: „To szczyt pohańbienia
Żeby zabił kogo, albo ukradł jakie rzeczy
Za odmowę służby, tego nie wytłumaczy
Brat odsiedział wyrok, wyszedł na wiosnę
Rodzice krzyczeli, by w domu nie śmiał zostać
„Zrozumiałem wszystko” powiedział mi, gdy w parku
Siedzieliśmy, bo w domu nie chciał słuchać awantur
Teraz patrzę z dumą na twarze
Teraz patrzę z dumą na twarze
Teraz z dumą patrzę na twarze
Co słuchają, gdy mój brat gra na gitarze
Teraz z dumą patrzę na twarze
Teraz z dumą patrzę na twarze
Teraz z dumą patrzę na twarze
Co słuchają, gdy mój brat gra na gitarze
Tata radził mi na studia iść oficerskie
„Ksiądz czy wojskowy, rodzina dumna wielce
Nie chcę, byś był klerykałem
Ale z mamą dumni będziem jak będziesz generałem”
„Ale tato ja nie chcę, chcę wybrać sam”
„Sam to se możesz, wstydu nie zrób nam”
Uznali w końcu – politechnika być może
A raczej kazali – „Studiuj w imię Boże”
Minęły moje studia, tata siedzi w podkoszulku
Patrzy i pyta: „Co chcesz robić w życiu synu?”
„Nie wiem. Zawsze was słuchałem
I poniekąd swego zdania nigdy nie miałem
Właściwie to chcę grać na saksofonie”
Tacie pęka serce, obiad na dywanie
„Mamo, tata sztywnieje!”. Stoję cały w strachu
Patrzę na nią, ona na mnie – myślimy o bratu
Teraz z dumą patrzę na twarze
Teraz z dumą patrzę na twarze
Teraz z dumą patrzę na twarze
Co słuchają, gdy mój brat gra na gitarze
Teraz z dumą patrzę na twarze
Teraz z dumą patrzę na twarze
Teraz z dumą patrzę na twarze
Co słuchają, gdy mój brat gra na gitarze, hej
13. THA LUV
Ta mokra szosa w nocy
Zabija się jak głupia
Opowiem ci swe życie
Bo tobie mogę zaufać
Zaciskam ręce na szyi
Zaciskam zęby mocniej
Mrużę ślepia w ciemności
Aby widzieć cię lepiej
Czekam, aż coś się odmieni
Odmieni zdecydowanie
Czekam, aż coś się odmieni
Odmieni zdecydowanie
Gdy burza w moim sercu
Rozerwie je z hałasem nad ranem
Wysoko tak leciałem
Że wyżej chyba być nie może
Nigdy nie będzie lepiej
Może być tylko gorzej
Daleko do ciebie
Tak brak mi ciebie
Daleko do ciebie
Tak brak mi ciebie
Ten pokój tak syfiasty
Dookoła karaluchy
Światłem suną sufitem
W dół jadące samochody
Mam ciebie naprzeciwko
Twoje stopy w mych dłoniach
Realnie albo wcale
Walczą myśli nam w głowach
Czekam, aż coś się odmieni
Odmieni zdecydowanie
Czekam, aż coś się odmieni
Odmieni zdecydowanie
Gdy burza w moim sercu
Rozerwie je z hałasem nad ranem
Wysoko tak leciałem
Że wyżej chyba być nie może
Nigdy nie będzie lepiej
Może być tylko gorzej
Daleko do ciebie
Tak brak mi ciebie
Daleko do ciebie
Tak brak mi ciebie
Czekam, aż coś się odmieni
Odmieni zdecydowanie
Gdy burza w moim sercu
Rozerwie je z hałasem nad ranem
Wysoko tak leciałem
Że wyżej chyba być nie może
Teraz będzie już lepiej
Nie może być gorzej
Daleko do ciebie...
Daleko do ciebie...
Daleko do ciebie...
Daleko do ciebie...
14. TATA DILERA / HARDZONE (DYFERENCJALNA WERSJA)
(See lyrics on track 7)
Lyrics geaddet von czeski21 - Bearbeite die Lyrics