Kazik Na Żywo : Występ
Las palabras
CD 1
1. UNTITLED "GADKA"
(No lyrics available)
2. LEGENDA LUDOWA
Raz, dwa, trzy, cztery!
Odpływa już ostatni statek stąd
Nikt się potem nie zabierze, będzie lament i łamanie rąk
Tak dzisiaj tu została zabita demokracja
Jacyś ludzie wyrzucili ją do ubikacji
Ta kraina to ruina, pies obdarte flaki żre
Wiecznie zły menelich pragnie bić po twarzy mnie
Bo nie jestem z tych stron, a to bardzo źle rokuje
Jego wizji świata i ja zaraz to poczuję
To nie moje są słowa
A to legenda ludowa
A to nie moje są słowa
A to legenda ludowa
Odlatuje już ostatni samolot z tych stron
Każdy kto chce się zabrać ma zostawić swój dom
Tak dzisiaj tu została zabita wolność słowa
Duch jej ze strachu pod komodę się schował
Mimo to za granicami nadal reklama sławna
Przyjedź do nas – Twój samochód jest już tutaj od dawna
Radykalna bandyterka rada sytuacją prawną
To ich tylko dobra wola, że ciebie nie napadną
To nie moje są słowa
To legenda ludowa
A to nie moje są słowa
To legenda ludowa
Odchodzi już ostatni mędrzec stąd
Powietrze tu nieświeże i niezdrowy swąd
Tak dzisiaj tu została zabita republika
W pałacu soldateska sra na złotych nocnikach
Odchodzi już ostatni sprawiedliwy stąd
Nikt o tym nie wie nic bo i wiedzieć to skąd
Zarosną te place i domy bardzo łatwo
Jest tak przyjęte, że ostatni gasi światło
To nie moje są słowa
To legenda ludowa
To nie moje są słowa
To legenda ludowa
To nie moje są słowa
To legenda ludowa
To nie moje są słowa
To legenda ludowa
A to nie moje są słowa
To jest legenda ludowa
A to nie moje są słowa
To legenda ludowa...
3. ŚWIADOMOŚĆ
Powiedz co to znaczy, gdy ktoś myśli inaczej
I gdy mówi inaczej. Czy to ci nie przeszkadza?
Świadomość twoja, jaka jest w tobie
Silna i pewna, ale nie na przeszkodzie
O tym co tu widzisz możesz myśleć jak chcesz
Podoba ci się to, czy ci podoba się? Nie!
Kreujesz rzeczywistość na swoje żądanie
Lecz uważaj, niech niewolą innym się nie stanie
A ludzie są wolnymi, to słychać wkoło
Co to za hasło? To jest oszustwo!
W imię tej idei co pewien czas ponury
Ruszają na podboje armie kute w zbroje
A ludzie są wolnymi, to słychać wkoło
Co to za hasło? To jest oszustwo!
Niesione na sztandarach, niesione przez armie
Cała Ziemia, ludzie cierpią potwornie!
Miej świadomość!
Możesz robić co chcesz!
Miej świadomość!
Czy dobrze chcesz
Miej świadomość!
Możesz robić co chcesz!
Miej świadomość!
Czy dobrze chcesz
Zobacz co się dzieje bracie tutaj dookoła
Nie zakrywaj bracie swoich oczu rękoma
Prawda jest taka – tłumy często chcą krwi
W imię miłości, pokoju i wolności
Piękne krainy obrócone w ruiny
Krew naszych dzieci – to ich są czyny
Historia tego świata pełna nienawiści
Kreowanych przez zasadę korzyści
A ludzie są wolnymi, to słychać wkoło
Co to za hasło? To jest oszustwo!
Politycy, politycy na górach grzechu
Podają sobie ręce w fałszywym uśmiechu
Rozkaz is rozkaz. W imię wolności
Inwazja na uczucia miłości
Buty wojskowe depczą kwiaty
Po drogach suną czołgi i armaty
Jedna rewolucja niszczy drugą rewolucję
Zrozum – to tylko walka instytucji
W imię tej walki co pewien czas ponury
Ruszają na podboje armie kute w zbroje
A ludzie są wolnymi, to słychać wkoło
Co to za hasło? To jest oszustwo!
Niesione na sztandarach, niesione przez armie
Cała Ziemia, ludzie cierpią potwornie!
Miej świadomość!
Możesz robić co chcesz!
Miej świadomość!
Czy dobrze chcesz
Miej świadomość!
Możesz robić co chcesz!
Miej świadomość!
Czy dobrze chcesz
Miej świadomość!
Możesz robić co chcesz!
Miej świadomość!
Czy dobrze chcesz
Miej świadomość!
Możesz robić co chcesz!
Miej świadomość!
Czy dobrze chcesz
Miej świadomość, miej świadomość, miej świadomość, miej
Miej świadomość, miej świadomość, miej świadomość, miej
Miej świadomość, miej świadomość, miej świadomość, miej
Miej świadomość, miej...
4. ŁYSY JEDZIE DO MOSKWY
Tak, to jest normalne, że nie gadasz z bandytami
Nie zapraszasz ich do domu, nie odwiedzasz ich samych
Kto z kim przestaje, takim się staje
Na zawsze to w każdej jednej głowie zostaje
Myślę, że jest w tym coś żenującego
Odwiedzać gospodarza dzieci mordującego
W imię imperialnych bredni, to pomysł nieprzedni
Tłumaczy to święto, dzień powszedni
Gdy na wsie góralskie bomby spadają
Jedyna ich wina, że tam właśnie mieszkają
Gdy swoją ręką ścisnąć rękę zakrwawioną
Musowo się zabrudzi, tak już to jest zrobione
Nie będzie inaczej – zapytaj na Kaukazie
Co o tej rocznicy tam się sądzi w takim razie
Uśmiechnięte facjaty w imię zwycięstwa
Armia gdzie indziej okazuje męstwo
Łysy jedzie do Moskwy
Łysy jedzie do Moskwy
Łysy jedzie do Moskwy
Łysy jedzie do Moskwy
Tak, to jest normalne, że się brzydzę przemocą
Zarówno tą małą, pod mym blokiem nocą
Jak i wielką, w imię pseudoszczytnych racji
Cicho, nie psuj nastroju przy kolacji
Ten kraj potężny, jego step wielki
Nie poznasz go rozumem choćbyś myślał wieki
Przy stole wyżsi rangą podczas picia wódki
Rozkaz natarcia dla stłumienia rebelii
Nie pierwszy raz, nie ostatni jak sądzę
Świata tego konstrukcja się na tym zasadza
Produkować broń, to na tym świecie
Jest pierwszy, najlepszy i największy interes
Wielu by straciło, gdyby się uspokoiło
Na wschodzie i zachodzie wszystko by ucichło
Życie tych czy owych? To drobnostka
To wszystko jest przecież wliczone w koszta
Łysy jedzie do Moskwy
Łysy jedzie do Moskwy
Łysy jedzie do Moskwy
Łysy jedzie do Moskwy
I bardzo to niesmaczne, że i cała ta afera
Kto ma jechać, a kto nie, rozmiary przybiera
Ale sedno sprawy nie w nagrodzie Nobla
W nowych pięciu latach – czyli na poklask
Bo to jest normalne, że nie gadasz z bandytami
Sam nie jedzie, lecz wiernymi ministrami
Czas chce uprzyjemnić, jedyne co złe
Że Łysy też do Moskwy pojechać chce
Sentymenty lat niedawnych – co się działo niedawno
W Soczi to było życie – się piło, się jadło
To se ne vrati, chociaż tymczasem
Pojechać i przypomnieć sobie stare dobre czasy
Chociaż, te co są teraz – nie ma co narzekać
Ma się władzę i pochodne jej, nie trzeba uciekać
Jak Erich Honecker, ten miał szczęście
Ludzie mówią, że to w nieszczęściu szczęście
Łysy jedzie do Moskwy
Łysy jedzie do Moskwy
Łysy jedzie do Moskwy
Łysy jedzie do Moskwy
Łysy jedzie, Łysy jedzie do Moskwy
Łysy jedzie, Łysy jedzie do Moskwy
Łysy jedzie, Łysy jedzie do Moskwy
Łysy jedzie do Moskwy
A Łysy jedzie, Łysy jedzie do Moskwy
Łysy, Łysy jedzie do Moskwy
A Łysy jedzie do Moskwy...
5. KALIFORNIA PONAD WSZYSTKO
I am Governor Jerry Brown
My aura smiles
And never frowns
Soon I will be president
Carter power will soon go away
I will be Fuhrer one day
I will command all of you
Your kids will meditate in school
California uber Alles
California uber Alles
Uber Alles California
Uber Alles California
Zen fascists will control you
100% natural
You will jog for the master race
And always wear the happy face
Close your eyes, can’t happen here
Big Bro’ on white horse is near
The hippies won’t come back you say
Mellow out or you will pay
California uber Alles
California uber Alles
Uber Alles California
Uber Alles California
Now it is 1984
Knock knock at your front door
It’s the suede, denim secret police
They have come for your uncool niece
Come quietly to the camp
You’d look nice as a drawstring lamp
Don’t you worry, it’s only a shower
For your clothes here’s a pretty flower
Die on organic poison gas
Serpent’s egg’s already hatched
You will crack, you little clown
When you mess with President Brown
6. GDY MAM CO CHCĘ, WTEDY WIĘCEJ CHCĘ
Bądź ze mną przez życie całe
A gdy zechcę to dłużej jeszcze trochę
Gdy w końcu posiądę twoje ciało
Za twoją duszę wezmę się całą
I gdy będę cię miał na własność całą
To znowu się będę miał za mało
Odwrócę się wtedy od ciebie dalej
Aby chwytać nowe ofiary
To jest tak, że gdy mam co chcę
Wtedy więcej chcę
Jeszcze
I ty też, gdy już masz co chcesz
Wtedy więcej chcesz
Niż zjesz
Wysiadać z autobusu, gnoje, parobasy!
Nie przyjechaliście tu do nas na wczasy!
Kuuuuuuuuurwaaaa!
Cieszysz się, że cię wywalę na kasę, a?
Kiedyś jumałem papierosy z TIRów
Dziś ubezpieczam uczciwych i bandytów
Kuuuuuuuuurwaaaa!
Cele stawiam sobie takie, że aż głowa mała
To jest tak, że gdy mam co chcę
Wtedy więcej chcę
Jeszcze
I ty też, gdy już masz co chcesz
Wtedy więcej chcesz
Niż zjesz
Wyścig szczurów.
To polega na tym, tego się nie czuje
Że się ciągle i ciągle z innymi porównuję
Ten jest lepszy, ten jest gorszy, ja między nimi
Więc to czuję się lepiej albo gorzej, to zależy
Konkurencja i ambicja bita powoduje
Zeżarłem swoje dzieci
I dobrze się z tym czuję
Dół gdy jestem gorszy, gdy lepszy to wesoły
Do szkoły, chodźmy do szkoły
To jest tak, że gdy mam co chcę
Wtedy więcej chcę
Jeszcze
I ty też, gdy już masz co chcesz
Wtedy więcej chcesz
Niż zjesz
To jest tak, że gdy mam co chcę
Wtedy więcej chcę
Jeszcze
I ty też, gdy już masz co chcesz
Wtedy więcej chcesz
Niż zjesz
7. I AM ON THE TOP
I am on the top
Sitting with a Jah
Looking for the Babilon!
Looking for the Babilon!
Hey Mr. Blue! How do you do?
With Your rotten brain
With Your rotten soul
No, no, no, no, no, no, no, no good
No, no, no, no, no, no, no, no good
No, no, no, no, no, no, no, no good
No, no, no, no, no, no, no, no good
I am on the top
Sitting with a Jah
Looking for the Babilon!
Looking for the Babilon!
Hey Mr. Blue! How do you do?
With Your rotten brain
With Your rotten soul
No, no, no, no, no, no, no, no good
No, no, no, no, no, no, no, no good
No, no, no, no, no, no, no, no good
No, no, no, no, no, no, no, no good
I am on the top
Sitting with a Jah
Looking for the Babilon!
Looking for the Babilon!
Hey Mr. Blue! How do you do?
With Your rotten brain
With Your rotten soul
No, no, no, no, no, no, no, no good
No, no, no, no, no, no, no, no good
No, no, no, no, no, no, no, no good
No, no, no, no, no, no, no, no good
Once again...
No, no, no, no, no, no, no, no good! (x8)
8. LAS MAQUINAS DE LA MUERTE
Las Maquinas de la Muerte – oto idzie on
Monstrum opanowuje tron, zabiera mój dom
Koniec stulecia pełnego śmiecia
Tego stulecia ja bym wam nie polecał
A każda jednaka myśl marna
Każdy polityk to świnia czarna,
Kolonia karna, osobowość autorytarna,
Erich Fromm „Ucieczka od wolności”, won!
A psychoanaliza to do ciebie mnie nie zbliża
Tee, ja się mogę z kim chcę lizać!
Bo artysta syty nie ma nic do powiedzenia
Chce picia i jedzenia, nie chce nic zmieniać
Artysta głodny jest o wiele bardziej płodny
Sądy kategoryczne niezwykle są dogodne, dorodne
I poniekąd modne nawet w muzeum
Najwyższy czas stanąć oko w oko z monstrum!
Z głowy korona
Wojna skończona
Przeciwnik skonał
Wojna skończona
Z głowy korona
Wojna skończona
Przeciwnik skonał
Wojna skończona
Nie mogę już słuchać twoich tych ciągłych dąsów
Znajdź mi chłopca byleby nie miał wąsów
To są słowa twoje, a to nie są słowa moje
Jak długo ty tu stoisz tak długo ja stoję
I patrzę na ciebie sobie, zaczyna mi się spieszyć
Daj mi się w końcu jakoś pocieszyć
Na tyle na ile da się jeszcze to wytrzymać
Nie udawaj kobieto, że umiesz czas zatrzymać
Z głowy korona
Wojna skończona
List od Zenona
Wojna skończona
Z głowy korona
Wojna skończona
Wojna skończona
Wojna skończona
Las Maquinas de la Muerte – czy chcesz czy nie
Gdy jeden je więcej – wtedy drugi je mniej
Coraz bardziej opętani versus coraz bardziej biedni
Z każdym dniem lepiej oddzieleni od drugich
Jedni bunt goni bunt i coraz gdzieś się staje
Rebelia, psze państwa, się najlepiej sprzedaje
Czy nie ma logiki w tym co mówię do publiki?
Metoda różni dyktatury od republiki
Bo na całym świecie koledzy źle się dzieje
„Rzeźnia numer 1, haha, człowieka dzieje
Ale każdy rację przyzna to, że syty artysta
Nie może tego dostrzec ale nie chce się przyznać
Bo tylko wiarygodny jest artysta głodny
Sądy kategoryczne niezwykle są dogodne, dorodne
I poniekąd modne gdy mówisz do tłumu
Najwyższa pora stanąć po stronie rozumu!
Z głowy korona
Wojna skończona
Przeciwnik skonał
Wojna skończona
Z głowy korona
Wojna skończona
Verte, Verte
Las Maquinas de la Muerte
...
Łysy nie ma już ospy...
9. JEŚLI KOCHASZ WIĘCEJ, TO BOISZ SIĘ MNIEJ
Czy dlatego, że boję ciebie więcej się
Nie mówię tego tobie co powiedzieć bym ci chciał
Czy skoro ja duszę się w bezsilnej złości
To nie ma wcale we mnie do ciebie miłości?
Bo ponoć jeśli nie ma miłości w sercu moim
Jeśli nie umiem, nie chce kochać, wtedy się boję
Strach niejedno ma imię
Ale róbmy tak abyś był, była przy mnie
Ile czasu ja będę jeszcze miał potrzebować
By zarobić to wszystko, wygrać i pokupować
Rozpędzony nie widzę niczego pod nogami
Goniąc tratuję wszystko swemi kopytami
A jeśli ona jest – to dostoisz
I jeszcze raz proszę – posłuchać mnie chciej!
Im więcej nienawidzisz tym bardziej się boisz
Jeśli kochasz więcej to boisz się mniej
Słuchaj – zwolnij, inaczej niczego nie zobaczysz
Co ta chwila o ósmej siedem rano może znaczyć?
Czym ty smakujesz te sekundy?
Goniąc na łeb na szyję widzieć jest trudniej
Bo ponoć jeśli nie ma miłości w sercu moim
Jeśli nie umiem, nie chcę kochać, wtedy się boję
Strach niejedno ma imię
A więc róbmy tak abyś był, była przy mnie
A jeśli ona jest – to dostoisz
I jeszcze raz proszę – posłuchać mnie chciej!
Im więcej nienawidzisz tym bardziej się boisz
Jeśli kochasz więcej to boisz się mniej
A jeśli ona jest – to dostoisz
I jeszcze raz proszę – posłuchać mnie chciej!
Im więcej nienawidzisz tym bardziej się boisz
Jeśli kochasz więcej to boisz się mniej
A jeśli ona jest – to dostoisz
I jeszcze raz proszę – posłuchać mnie chciej!
Im więcej nienawidzisz tym bardziej się boisz
Jeśli kochasz więcej to boisz się mniej
10. PRZY SŁOWIE
Mądry głupiemu ustępuje
Ale co, gdy głupi się z tego nie raduje
Krzyczy z grubym kijem, że połamie ci kości
Że mądry ustąpił? To oznaka słabości
Do trzech razy sztuka...
Ale co, gdy za czwartym wypłynie ta nauka
Wtedy będzie za późno. Wkładaj głowę w pętlę
Ważne są zasady, czym głupsze tym lepsze
Widzę to co widzę i w ogóle się nie wstydzę
Niech się wstydzi ten co robi, nie ten co widzi
Widzę to co widzę i w ogóle się nie wstydzę
Niech się wstydzi ten co robi, nie ten co widzi
Gitara, ognisko – tu leją się po pyskach
Słońce, jezioro – ich trzech, ale nas czworo
Jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać tak jak one
Ale co, gdy wrony w nienawiści wyuczone
Rozkazują, wykrzykują, megafony zaplują
Wszystkie co do jednego wyższość gatunkową czują
Każdy kij ma dwa końce
Ale co, gdy znajdziesz kończący trzecim końcem
Wtedy duma podniesiona, na kamień założona
Ten kamień poleci w to miejsce, gdzie wróg kona
Widzę to co widzę i w ogóle się nie wstydzę
Niech się wstydzi ten co robi, nie ten co widzi
Widzę to co widzę i w ogóle się nie wstydzę
Niech się wstydzi ten co robi, nie ten co widzi
Gitara, ognisko – tu leją się po pyskach
Słońce, jezioro – ich trzech, ale nas czworo
Przysłowia są mądrością narodów
A narody to plemiona teraźniejszych czasów
Mają to do siebie – narody, nie czasy
Każdy jest wyjątkowy, lepszy od reszty klasy
Wyjątkowy zaś chce, właściwie chyba musi
Swój etos i kulturę zanieść temu co gorszy
Szykujcie bracia amunicję na święta
To Boże Narodzenie będą długo pamiętać
Widzę to co widzę i w ogóle się nie wstydzę
Niech się wstydzi ten co robi, nie ten co widzi
Widzę to co widzę i w ogóle się nie wstydzę
Niech się wstydzi ten co robi, nie ten co widzi
Gitara, ognisko – tu leją się po pyskach
Słońce, jezioro – ich trzech, ale nas czworo
Gitara, ognisko – tu leją się po pyskach
Słońce, jezioro – ich trzech, ale nas...
11. MAKABRA
Unos, dos, tres, quattro... quattro... Suzi Quatro, hehe
Chodzą po ludziach przypadki, a jestem przypadkiem rzadkim
Czy ja mówię rzeczy niemożliwe? Dla mnie to rzeczy są prawdziwe
Zegar tyka jednako dla każdego, otwarte bramy wieku średniego
A on szuka młodej dupy co uleczy jego umysł zatruty
To co dzieje się tu – makabra!
On szuka młodej dupy ra-ra-ra
Co odrodzi jego umysł zatruty
To co dzieje się tu – makabra!
On szuka dla siebie drogi nowej i on zaraz o tym opowie
Świat dyszy w wyścigu szczurów, a sztuka przyparta do murów
Nie ma wejścia do tej samej wody, ekstremalne zachowania wchodzą do mody
Obraz przedstawia się dosyć ponury, każdy zaplątany w swoje własne sznury
To co dzieje się tu – makabra!
On szuka młodej dupy ra-ra-ra
Co odrodzi jego umysł zatruty
To co dzieje się tu – makabra!
Rozglądam się jak niektórzy są pokorni i gdy zarazem do niewielu rzeczy zdolni
Jeden cztery współczesnego widza niewiele już zawstydza
Wołam chłopców co palą szlugi, są wierzący rytuał jest długi
Na-na-na-na-na-na-na-na-na-na-na-na-na...ha
To co dzieje się tu – makabra!
On szuka młodej dupy ra-ra-ra
Co uleczy jego umysł zatruty
To co dzieje się tu – makabra!
To co dzieje się tu – makabra!
Przyłączmy się do wojny, ra-ra-ra
To uleczy jego umysł spokojny
To co dzieje się tu – makabra!
Makabra...
12. NIE ZROBIMY WAM NIC ZŁEGO TYLKO DAJCIE NAM JEGO
Nie zrobimy wam nic złego, tylko dajcie nam jego
Nieważne, co się stanie, żywego czy martwego
Poszedłem na południową stronę dzielnicy
Tam, gdzie w dzień jeszcze można chodzić po ulicy
Dookoła tłum wykrzykiwał, co się stanie
Jeśli się nie nawróci i opamiętanie nie nadejdzie wkrótce
Lecz niektórym to przeszkadza
Bo prawda to biel ale czerń to władza
I najlepiej, gdy tłuszcza żre, pracuje i śpi
I jeszcze się rozmnoży czasem. Wtedy żadnej myśli
Nie ma czasu pomyśleć, tylko słucha i patrzy
Co mu przygotują mendy w swoim teatrze
A teatr ten coraz wyższe poziomy
Osiąga, ale patrząc na to z drugiej strony
To tłum najbardziej lubi tę rozrywkę
Gdy szcza się na zwłoki gryząc grdykę
Kto za tym, a kto za tym? O czym jest ta piosenka?
Ten wierszyk milutki? Tego nikt nie pamięta
A z mojej strony patrząc, to kto jest wiarołomcą?
Nie wypada szeptać. Ja jestem kłamcą!
Ja jestem kłamcą!
Ja jestem kłamcą!
Ja jestem kłamcą!
Nie zrobimy wam nic złego, tylko dajcie nam jego
Nieważne, co się stanie, żywego czy martwego
Na północ miasta policja nie wjeżdża
Nikt nie wkłada swoich rąk w rozżarzone węgła
Na plakacie goła baba z karabinem maszynowym
Strzela do Arabów – oto produkt narodowy
Narodu amerykańskiego, jeśli można tak mówić
Uważać trzeba, by nikogo nie obrazić
Każda mniejszość ma swoje prawa
I tak dalej, i tak dalej... To jest niezła zabawa
Szczęk broni w imię boże. Jeszcze jedno słowo
Zapamiętaj na zawsze – „Pierdol służbę wojskową!”
Kto za tym, a kto za tym? O czym jest ta piosenka?
Ten wierszyk milutki? Tego nikt nie pamięta
A z mojej strony patrząc, to kto jest wiarołomcą?
Nie wypada szeptać. Ja jestem kłamcą!
Ja jestem kłamcą!
Ja jestem kłamcą!
Ja jestem kłamcą!
Kto za tym, a kto za tym? O czym jest ta piosenka?
Ten wierszyk milutki. Tego nikt nie pamięta
Kto za tym, a kto za tym? O czym jest ta piosenka?
Ten wierszyk milutki? Tego nikt nie pamięta
Kto za tym, a kto za tym? O czym jest ta piosenka?
Ten wierszyk milutki? Tego nikt nie pamięta
Kto za tym, a kto za tym? O czym jest ta piosenka?
Ten wierszyk milutki? Tego nikt nie pamięta
Kto za tym, a kto za tym? O czym jest ta piosenka?
Ten wierszyk milutki? Tego nikt nie pamięta
Kto za tym, a kto za tym? O czym jest ta piosenka?
Ten wierszyk milutki? Tego nikt nie pamięta
Kto za tym, a kto za tym? O czym jest ta piosenka?
Ten wierszyk milutki? Tego nikt nie pamięta
Kto za tym, a kto za tym? O czym jest ta piosenka?
Ten wierszyk milutki? Ja jestem kłamcą!
Ja jestem kłamcą!
Ja jestem kłamcą!
Ja jestem kłamcą!
13. TATA DILERA
Chodził tyle lat, aż wpadł w niski ton
Początek zeznania w sprawie, którą znam
Niewiele się zmieniło w otoczeniu starym
Tyram dwadzieścia siedem lat pod tym zegarem
Wysoki Sądzie! Ja z narkotykami
Miałem tyle wspólnego, co z Mercedesami
Czyli nic. I nigdy nie uwierzę
Aby moje dziecko miało cokolwiek z tym bliżej
Od niedawna chodził ubrany lepiej
Niż jego rówieśnicy ze szkoły średniej
Ale ja go nie pytałem, ja czasu nie miałem
By dać żreć im wszystkim na dwie zmiany tyrałem
Jego brat jest we wojsku jak Pan Bóg przykazał
Siostra starsza ma męża na medal
Siostra młodsza w tym roku kończy podstawówkę
Nie wierzę, że sprzedaje narkotyki uczniom
Dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
To dobry chłopak był i mało pił
To dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był...
Pod zegarem tym w mojej fabryce starej
Co rok ponad plan normy wyrabiałem
Teraz trzeba się wypruć, by rodzinę utrzymać
Nie mogłem po pracy jeszcze nad nimi czuwać
Wysoki Sądzie! Powtarzam, nie uwierzę
Że mój młodszy syn, choć narkotyków sam nie bierze
Sprzedaje je w mieście ludziom bardzo młodym
Przecież kiedyś wygrał w ping-ponga zawody!
Nie wierzę też, że do szkoły przestał chodzić
Trzy lata temu. Przecież mówił mi, że chodzi
Świadectwa nie widziałem, powiedział, że zgubił
Po pracy sił nie miałem, aby z nim pomówić
Moja żona bezrobotna, obiady gotuje
Kiedyś za Romaszewskim, na Jaskiernię głosuje
Dziś. Lepiej kiedyś było panie sędzio
Nie wierzę, że mój syn sprzedaje to dzieciom
To dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
To dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
To dobry chłopak był i mało, mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
To dobry chłopak był...
Chodził tyle lat, aż wpadł w niski ton
Początek zeznania w sprawie, którą znam
Niewiele się zmieniło w otoczeniu starym
Tyram dwadzieścia osiem lat pod tym zegarem
Wysoki Sądzie! Ja z narkotykami
Miałem tyle wspólnego, co z samochodami drogimi
Czyli nic. I nigdy nie uwierzę
Aby moje dziecko miało cokolwiek z tym bliżej
Od niedawna, co prawda, chodził ubrany lepiej
Niż jego rówieśnicy ze szkoły średniej
Ale ja go nie pytałem, ja czasu nie miałem
By dać jeść im wszystkim na dwie zmiany tyrałem
Jego brat jest we wojsku, jak Pan Bóg przykazał
Siostra starsza ma męża na medal
Siostra młodsza w tym roku kończy podstawówkę
Nie wierzę, że sprzedaje narkotyki innym uczniom
To dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
To dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
To dobry chłopak był i mało pił
To dobry chłopak był i mało, mało pił, pił
Dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
Working hard for the hardzone now
Working hard for the hardzone now
Working hard for the hardzone now
Working hard for the hardzone now
Working hard for the hardzone now, now
...
Working hard for the hardzone now, now
Working hard for the hardzone now
...
Working hard for the hardzone now...
14. JERZY HAT EINE SZTUCZNA KOBIETA GEKONSTRULIERT
Widziałem, na ulicy całowała się z facetem
Widziałem, na kiblu czytała gazetę
Już wiem w co nie wierzyć, mimo żeś sam widział
Co to za wydział, co to za przydział?
I tłukę pięścią w łeb mój zakuty
Ktoś się nie bał i zajebał mi buty
Widziałem, na ulicy całowała się z facetem
Jerzy skonstruował sztuczną kobietę
Jedną prawdę znam, jestem już sam
Jedną prawdę znam, jestem już sam
Jedną prawdę znam, jestem już sam
Jak cię zapomnieć
Nie, nie, nie, nie, nie, nie...
Za dużo wszystkiego, nie obejmę tego
Więcej złego jest, czy dobrego?
Widziałem, na ulicy całowała się z facetem
Georgio skonstruował sztuczną kobietę
Jedną prawdę znam, jestem już sam
Jedną prawdę znam, jestem już sam
Jedną prawdę znam, jestem już sam
Jak cię zapomnieć
Nie, nie, nie, nie, nie, nie...
Kzamm...
Słaaabe?!
Jedną prawdę znam, jestem już sam
Jedną prawdę znam, jestem już sam
Jedną prawdę znam, jestem już sam
Jedną prawdę znam, nie jestem już sam
Jedną prawdę znam, nie jestem już sam
Jedną prawdę znam, nie jestem już sam
Jedną prawdę znam, nie jestem już sam
Jak cię zapomnieć
Nie, nie, nie, nie, nie...
15. UNTITLED "GADKA"
(No lyrics available)
16. TAŃCE WOJENNE
Tańce wojenne między religiami
Bośnia na ten przykład, wiecie sami
Katolicy, prawosławni, muzułmanie pokazują
Którzy z nich swego Boga bardziej miłują
Tańce wojenne między religiami
Tyle setek lat. Cele zawsze te same
Tylko formy inne. I to mnie przeraża
To co dla Boga, jest dla cesarza
Czynów owoce, przemoc w dzień i nocą
Czynów owoce, przemoc w dzień i nocą
Czynów owoce, przemoc w dzień i nocą
Czynów owoce, przemoc w dzień i nocą
To bardzo boli, ale wyrwij się z mentalnej niewoli
To bardzo boli, ale wyrwij się z mentalnej niewoli
To bardzo boli, ale wyrwij się z mentalnej niewoli
To bardzo boli...
Na końcu Ziemi zły król się pieni
Otoczony w krąg pochlebcami swemi
Kapłani palą świece, cześć oddają
Króla na tronie w Boga zamieniają
Tańce wojenne między religiami
Tyle setek lat. Cele zawsze te same
Formy podobne. I to mnie przeraża
Widzicie, lat tyle, nikt nie zauważa
Czynów owoce, przemoc w dzień i nocą
Czynów owoce, przemoc w dzień i nocą
Czynów owoce, przemoc w dzień i nocą
Czynów owoce, przemoc w dzień i nocą
To bardzo boli, ale wyrwij się z mentalnej niewoli
To bardzo boli, ale wyrwij się z mentalnej niewoli
To bardzo boli, ale wyrwij się z mentalnej niewoli
To bardzo boli, to boli... (x3)
17. 12 GROSZY
12 groszy, tylko nie płacz proszę
12 groszy w zębach tu przynoszę
12 groszy, tylko nie płacz proszę
12 groszy w zębach tu przynoszę
12 groszy, tylko nie płacz proszę
12 groszy w zębach tu przynoszę
12 groszy, tylko nie płacz proszę
12 groszy w zębach tu przynoszę
Partyzanci Broz-Tity wyzwolili Jugosławię
Bez pomocy Sowietów. Awantura na zabawie
Ci z sąsiedniej wsi zaczęli, myśmy skończyli
Rambo 8 w telewizji – patrzcie moi mili
Więc mam wyższe wykształcenie, chociaż studiów nie skończyłem
Jak prezydent Kwaśniewski, Jaskiernia – stróż prawości
Okazało się, że pastor King nie był Murzynem
Ani czarnym – on był Afroamerykaninem
12 groszy, tylko nie płacz proszę
12 groszy w zębach tu przynoszę
Jeden grosik dla sierot, nie mają ojca, matki
Staruchy i wariatki, pakuj Bolo manatki
Drugi grosik dla chudzinek, nie jedzą kolacji
Zgredzi leżą pijani, ja pakuję w ubikacji
Trzeci grosik dla młodzieży – na straży macierzy
Pruszków kontra Wołomin – sędzia od obu bierze
Czwarty grosik na pomniki tworzących historię
Magdalena gdy popije, robi laskę gdzie byle
Nie prawica, nie liberał, nawet żaden faszysta
Kowboj Cza Cza to normalny komunista
Ameryka też się sypie, to osobny rozdział
Bill Clinton palił trawę, ale się nie zaciągał
„Dalej jazda do roboty, jebane nieroby!!!”
Toć roboty u nas ni ma i co ty na to powiesz?
Zabłądziłem po północy na South’cie w Chicago
Miałem serce w przełyku, lecz nic mi się nie stało
12 groszy, tylko nie płacz proszę
12 groszy w zębach tu przynoszę
Piąty grosik dla policji, toć żyjemy bezpieczniej
Wypił litra i stoi – taki to mój podopieczny
Szósty grosik na pomniki tworzących historię
Magdalena gdy popije, robi laskę gdzie byle
Siódmy grosik dla lekarzy, nuż co złego się zdarzy
Kto najlepiej gra na wieśle? Otóż ja gram całkiem nieźle
Ósmy grosik dla księdza, w parafii nędza
W nocnym z alkoholem sprzedaje wredna jędza
Na wycieczce w górach cała klasa katowała wina
Uczeń zły, uczeń dobry, chłopak i dziewczyna
Nauczyciel od wuefu podał pani od polskiego
Film jej się urwał, nie pamięta niczego
Tata 2, Tata Kazika, niedługo przyjdzie pora
Tata Kazika kontra Hedora
Na kolana chamy!!! Śpiewa Lucjan Pavarotti
Święcicki kopsnął mu parę moich nowych złotych
Na weselach często womit, ja wam powiem moi mili:
Dobra metoda – wypić rosół przed wszystkimi
Pot śmierdzi spod pach, na sali syf aż strach
Tak bawią się ludzie o złotych zębach
A najlepsza fryzura, jeśli jeszcze nie wiecie
Krótko z przodu, długo z tyłu i wąsy na przedzie
„Scyzoryk, scyzoryk – tak na mnie wołają”
Rogowiecki i Brzozowicz, co się na muzyce znają
12 groszy, tylko nie płacz proszę
12 groszy w zębach tu przynoszę
Dziewiąty grosz stryjowi, nielicho się narobił
Co to za wegetarianin, co wpierdala schabowe?
Dziesiąty grosz dla Jadzi, niech se Jadzia wsadzi
Ona ma siłę oraz nie leczoną anginę
Grosz cieciowi, może wpuści do budynku
Szósta noc bezsenna, amfetamina na rynku
Dwunasty grosz na końcu przeznaczam dla ciebie
Kocham cię i tak zostanie, kocham cię moje kochanie
Całe stado nawalone, ale praca wre
Wszyscy jarają szlugi, to jest temat długi
Siostra zbiera aktorów, brat wycina piłkarzy
A ja tylko gołe baby, jeśli gdzieś zauważę
Wpierw „Dezerter”, potem radio, „Muzyczna Jedynka”
Kto się tam pokazuje, tego ja nie szanuję
I festiwal w Sopocie, jaki ochlaj i wyżerka
Ile kasy dać dziadowi o zniszczonych nerkach?
Adamu, Adamu – cały czas ma długi
Nowa powieść science fiction: Jan Paweł 202
„Jak powstają twoje teksty?” – gdy mnie ktoś tak spyta
Zakurwię z laczka i poprawię z kopyta
18. ARTYŚCI
Wszyscy artyści to prostytutki
W oparach lepszych fajek, w oparach wódki
To wszystko się tak cyklicznie powtarza
Czas nadziei, człowiek z żelaza
Wodzowi rewolucji do pasa się kłaniam
Mecenas daje złoto, mecenas wymaga
Ten system musi upaść, teraz i zaraz
Śpiewane na koncercie w koszarach
Czy Ty to widzisz?
Czy się nie wstydzisz?
Czy Ty to widzisz?
Czy się nie wstydzisz?
A słyszę, że mówią, że robią to co chcą
A słyszę, że mówią, że robią to co chcą
A słyszę, że mówią, że robią już to co chcą
A słyszę, że mówią, że robią już to co chcą
Wszyscy artyści to prostytutki
W oparach lepszych fajek, w oparach wódki
Trzecia Rzeczpospolita, Polska Ludowa
To samo od nowa, to samo od nowa
Przepraszam, czy mogę sobie zrobić zdjęcie z Panem
Ja i koleżanka, niedźwiedź, Zakopane
Swoją pracą na scenie chcę osiągnąć swój cel
Order Orła Białego, budowniczy PRL
Czy Ty to widzisz?
Czy się nie wstydzisz?
Czy Ty to widzisz?
Czy się nie wstydzisz?
A słyszę, że mówią, że robią to co chcą
A słyszę, że mówią, że robią to co chcą
A słyszę, że mówią, że robią już to co chcą
A słyszę, że mówią, że robią już to co chcą
Wszyscy artyści to prostytutki
W oparach lepszych fajek, w oparach wódki
A jedne są lepsze, a drugie są gorsze
A gorsze są tańsze, a lepsze są droższe
Wszyscy artyści to prostytutki
W oparach lepszych fajek, w oparach wódki
A jedni są lepsi, a drudzy są gorsi
A gorsi są tańsi, a lepsi są drożsi
Czy Ty to widzisz?
Czy się nie wstydzisz?
Czy Ty to widzisz?
Czy się nie wstydzisz?
A słyszę, że mówią, że robią to co chcą
A słyszę, że mówią, że robią to co chcą
A słyszę, że mówią, że robią już to co chcą
A słyszę, że mówią, że robią już to co chcą
19. W POŁUDNIE
Słońce ziemią kołysze
Chmury z nieba wytarło
Zasię słychać jak w ciszy
Z kłosów sypie się ziarno
Babom łydki bieleją
W podkasanych spódnicach
Ziemia pęka nadzieją
Rodzi się południca
Ptaki w jej warkoczach drzemią
Gdy spękana słońcem ziemia
Jak ta wola co od Boga
Chodzi gdzieś po swoich drogach
Nikt nie dowie się o tym
Dokąd idzie, skąd przyszła
Czyje ciężkie żywoty
Dźwiga na koromysłach
Idzie dalej wciąż dalej
Gdzieś na chwilę przystanie
Baba świecę tam pali
Chłopskie tam umieranie
Ptaki w jej warkoczach drzemią
Gdy spękana słońcem ziemia
Jak ta wola co od Boga
Chodzi gdzieś po swoich drogach
Przyjdzie do mnie gdy lato
Za lat ile – sam nie wiem
Przyjdzie stanie przed chatą
Powie: „Czas już na Ciebie”
Dzieci ziemią obdzielę
Zrobię jeszcze póki co
I w pachnącą niedzielę
Pójdę za południcą
Pójdę za południcą
Odejdę z południcą...
20. ODPAD ATOMOWY
Jestem odpadem atomowym
Jestem odpadem atomowym
Jestem odpadem atomowym
Jestem odpadem atomowym
Nikt mnie nie lubi
Nikt mnie nie kocha
Nikt mnie nie szanuje
Nikt mnie nie chce!
Jestem odpadem atomowym
Jestem odpadem atomowym
Jestem odpadem atomowym
Jestem odpadem atomowym
Jestem brzydki
Jestem obleśny
Jestem paskudny
Jestem brudny!
Jestem odpadem atomowym
Jestem odpadem atomowym
Jestem odpadem atomowym
Jestem odpadem atomowym
Jestem odpadem atomowym
Jestem odpadem atomowym
Jestem odpadem atomowym
Jestem odpadem atomowym
21. PIERDOLĘ PERA
Pierdolę Pera
Pierdolę Pera
Pierdolę Pera
Pierdolę Pera
Pierdolę Pera
Pierdolę Pera
Pierdolę Pera
Pierdolę Pera
Zabrałeś, nie pytałeś, jak nazwać co zrobiłeś
Czuję się pokrzywdzony tym, co mi uczyniłeś
To źle mi robi. Chorwacja : Niemcy trzy do zera
Duga Uvala krzyczy:
„Pierdolę Pera!”
Pierdolę Pera
Pierdolę Pera
Pierdolę Pera
Pierdolę Pera
Pierdolę Pera
Pierdolę Pera
Pierdolę Pera
Pierdolę Pera
Gdybyś się zapytał to, i tak bym się nie zgodził
Moja bajka zupełnie innymi drogami chodzi
Nie pytany nie mówię, to jest jazda szczera
Krzyczę wraz z innymi: „Pierdolę Pera!”
Pierdolę Pera
Pierdolę Pera
Pierdolę Pera
Pierdolę Pera
Pierdolę Pera
Pierdolę Pera
Pierdolę Pera
Pierdolę Pera
Gdy jechałem do dziewczyny, to staliście na drodze
Ja jestem pamiętliwy i pamiętam to srodze
Noventa baitem gros,
Noventa nuova era,
Noventa baitem grasa, pierdolę Pera
Pierdolę Pera
Pierdolę Pera
Pierdolę Pera
Pierdolę Pera
Pierdolę Pera
Pierdolę Pera
Pierdolę Pera
Pierdolę Pera
Zostań, zostań, na zawsze taka pozostań
Zostań, zostań
Zostań, zostań, na zawsze taka pozostań
Zostań, zostań
22. CELINA
Tę burzę włosów każdy zna
Przy ustach dłoni chwiejny gest
Tak to Celina Celina Celina jest
Jak hejnał grzmi jej śmiech
Gdy całe miasto śpi
Nie wytrzeźwiała od soboty
Balet trwa już cztery dni
I w twiście wozi się w piorunach klipsów
Na potłuczonym szkle
La la la zaśpiewał w barze ktoś
To czarny Ziutek pije gin
Celiny koleś twardy gość
Pije cztery dni
Wychylił setną ćwierć
Powietrze zaraz wyszło z niego
W kliniczną popadł śmierć
Liczko pobladło mu jak wosk
Ziutek pozbył się swych od Celiny trosk
Zapamiętajcie sobie radę którą dziś wam wszystkim dam
Możecie liczyć na przyjaciół pomogą wam
Ziutkowi minął kac kolesie w kocioł wzięli go
Szukaj Celiny Lamusie gdzie adapter chata szkło
Ziutek nie płakał twardy jest
Godzinę ze wściekłości wył jak pies
Tak tak tak Celina już na złom
To czarny Ziutek z kilerami pod Celiny idzie dom
Oświetlił błysk ich kos
W rynku bramy brzeg
Sikory złote pod mankietem odmierzają sekund bieg
I stoi pikiet sak
Pod oknem w sieni i u drzwi dać tylko znak.
Zasłony w oknach leją blask na mecie jasno jakby w dzień
Tak to Celiny Celiny Celiny cień
Dłonie kołyszą się egzotyczne kwiaty dwa
Celina naga na balecie pośród żądz i szkła
Wtem nagle jakiś ruch
W progu staje rudy Mundek Ziutka druh.
Dzyń dzyń dzyń dzyń dzyń dzyń
To prysło w oknie szkło
Celina naga w noc ucieka
Jakie dno o jakie dno
Już tylko chce się jej do piekła skryć
Och Ziutek Ziutek gdzieś ty był kiedy ja zaczynałam pić?
Dlaczegoś nie bił w pysk?
Lecz milczy noc i tylko kosy świeci błysk
Dlaczego taki ostry był Ziutkowej kosy szpic?
Przecież znacie te balety wszak w nich złego nie ma nic
Ale Celiny głos Celiny włosów woń
Czerwoną mgłą zasnuwa oczy w kamień zwiera dłoń
Ziutek tylko podniósł brew błysnęło na białą pierś trysnęła krew
Słuchaj to jęknął świat jak chory pies u pana stóp
Tak to Celinie Celinie Celinie kopią grób
W rynku syren jęk na jezdni żółty kurz
Niebieska szklanka miga blacharnia Ziutka zwija już.
I odtąd spoza krat Ziutek i Mundek bez Celiny widzą świat
Lecz czasem gdy jest noc Ziutek wytęża słuch
Tak to Celiny Celiny Celiny duch
Wiecie więc że ja was bawiłem śpiewem swym
Tylko dla zwykłej draki w ogóle prawdy nie ma w tym
To zwykły kawał jest darujcie to już ballady kres
CD 2
1. MACIEK, JA TYLKO ŻARTOWAŁEM
Maciek, ja tylko żartowałem
Gdy tobie z sobą iść kazałem
Tam nie było żadnych pieniędzy
Była nędza, nic więcej
Tyle razy o tym myślałem
Maciek, ja tylko żartowałem
Nie, nie, nie zwariowałem
Ani tym bardziej nie oszalałem
Maciek, ja tylko żartowałem
Maciek, ja tylko żartowałem
Maciek, ja tylko żartowałem
Maciek, ja tylko żartowałem
Maciek, ja tylko żartowałem
Maciek, ja tylko żartowałem
Maciek, ja tylko żartowałem
Maciek, ja tylko żartowałem
Maciek, ja tylko żartowałem
Nigdy ciebie nie kochałem
Kochałem setki innych facetów
Z tobą to jednak nie to
Kręci się Ziemia wokół Słońca
Dostać można szału z gorąca
Maciek, ja tylko żartowałem
Nigdy z nikim jeszcze nie spałem
Maciek, ja tylko żartowałem
Maciek, ja tylko żartowałem
Maciek, ja tylko żartowałem
Maciek, ja tylko żartowałem
Maciek, ja tylko żartowałem
Maciek, ja tylko żartowałem
Maciek, ja tylko żartowałem
Maciek, ja tylko żartowałem
Maciek, ja tylko żartowałem
Nigdy Ciebie nie kochałem
To wszystko nie ma sensu
Nie ma sensu kupować kredensu
Ciągle słucham głosu twojego
Mają cię za mojego narzeczonego
Maciek, ja tylko żartowałem
Gdy tobie z sobą iść kazałem
Maciek, ja tylko żartowałem
Maciek, ja tylko żartowałem
Maciek, ja tylko żartowałem
Maciek, ja tylko żartowałem
Maciek, ja tylko żartowałem
Maciek, ja tylko żartowałem
Maciek, ja tylko żartowałem
Maciek, ja tylko żartowałem
2. KRZESŁO ŁASKI
Zaczęło się wszystko,
Gdy z domu mnie wzięli
I w celi śmierci zamknęli
Więc powtórzyć wam chcę:
Jestem prawie niewinny, nie
Śmierć nie przeraża mnie
Przedmioty tłem się stały
Bezkształtem zabijały
Podejmę ten wysiłek
Ostatni zjem posiłek
Przyprawia mnie o mdłości
Mięso z dodatkiem kości
I twarz Jezusa w zupie
Wytrzeszcza oczy trupie
A krzesło łaski już czeka
I czuję jak głowa mi pęka
I tęsknię za tą chwilą
Gdy test na prawdę skończy się
Za oko oko, ząb za ząb
Nikt mi nie zajrzy w duszy głąb
Śmierć nie przeraża mnie
Chcę zapamiętać każdy znak
Choć jej szczególnych znaków brak
Bo pustka nie ma blizn i ran
Składa się z zimnych, czarnych ścian
Gdzie mi przenika dreszczem kark
Dotknięcie nierealnych warg
Dotknięcie lodowatych, zbielałych warg
Wciąż słyszę różne historie
O tym jak się Chrystus narodził
W stajni, potem skonał na krzyżu,
By zbawić biedaków i cały świat
Ten gość z zawodu cieślą był
Opowiadają mi jak żył i jak w kłopoty wpadł
Gdy prawą ręką wkłuwałem zło
W tatuaż jej siostry lewej
Żaden z palców nie protestował
A przynajmniej ja nic o tym nie wiem
Gdzieś tam na niebie wysoko
Lśni Boga tron szczerozłoty
U stóp ma arkę przymierza
Losem świata może kierować sam
Na moim tronie z prądem drut
Zamienia ciało w popiół, w brud
Dziś Bogu szansę dam
Na krześle łaski zasiadam
Drut nagą głowę oplata
Jestem jak ćma,
Która szuka szczęścia w ogniu,
Co w proch zmieni ją
Gdy ciało się zaczyna tlić
To śmierć schronieniem może być
Perfidną z bólem grą
Choć dłoń mordercza jest podła
Ta druga mogła być dobra
Obrączkę na niej nosiłem
Narzędziem tortur ból dławiłem
A krzesło łaski już czeka
I czuję jak głowa mi płonie
I tęsknię za tą chwilą
Gdy mierzenie prawdy skończy się
Za oko oko, ząb za ząb
Niech zamiast czasu płynie prąd
Śmierć nie przeraża mnie
A krzesło łaski już płonie
I czuję jak głowa się jarzy
I czekam wciąż z nadzieją,
Że ważenie prawdy skończy się
Za oko oko, ząb za ząb
Niech zamiast krwi popłynie prąd
Śmierć nie przeraża mnie
A krzesło łaski się jarzy
I czuję jak głowa mi dymi
I czekam niecierpliwie
Że spojrzenia wrogie odwrócą się
Za oko oko, to wasz błąd
Nic mi nie udowodnił sąd
A jednak skazał mnie
A krzesło łaski już dymi
I czuję jak głowa topnieje
Przestańcie prawdą żonglować
Niech te relacje skończą się
Za kłamstwo kłamstwo, fakt za fakt
Wszystko stracone już i tak
Śmierć nie przeraża mnie
A krzesło łaski topnieje
A krew w tętnicach zawrzała
Ach jak ich rozczarowałem
Gdy w sprawiedliwość bawili się
Za dobro dobro, zło za zło
Wyznałem całą prawdę bo
Śmierć nie przeraża mnie
A krzesło łaski już czeka
I czuję jak głowa mi płonie
I tęsknię za tą chwilą
Gdy wreszcie wrabiać przestaną mnie
Za życie życie, fakt za fakt
Dojść nie zdołacie, bo i jak?
Czy kłamię wciąż czy nie...
A krzesło łaski już czeka
I czuję jak głowa mi pęka
I tęsknię za tą chwilą
Gdy skończy się na prawdę test
Za oko oko, ząb za ząb
Przeraża popełniony błąd
To kłamstwo prawdą jest!
3. JESZCZE POLSKA
Popatrz...
Popatrz dookoła, ile brudu na ulicy
Jacy ludzie są zniszczeni, oni umęczeni
A nocami pod domami stoją brudne prostytutki
Boję chodzić się po nocy, tyle przemocy
Te kobiety, co pracują dni i noce po fabrykach
Ci mężczyźni, którzy topią swoją rozpacz w tanich winach
Nie widzący ładnych rzeczy, nie ma ładnych rzeczy
Popatrz, popatrz dookoła nie staraj się zaprzeczyć
Te parkingi hotelowe z żebrzącymi dzieciakami
Szczęściem ich jest umyć auto z niemieckimi numerami
Taksówkarze w samochodach grają w karty za pieniądze
Wyczekują całe życie na swojego dobroczyńcę
Te widoki nienormalne dla nas przecież są normalne
Już jesteśmy nienormalni, heheheheheh
Coście skurwysyny uczynili z ta krainą?
Pomieszanie katolika z manią postkomunistyczną
Ci modlący się co rano i chodzący do kościoła
Chętnie by zabili ciebie tylko za kształt twego nosa
Już ruszyły wody z góry do jeziora zatrutego
Do jeziora nienawiści, domu smoka pradawnego
W każdym jednym towarzystwie tylko mowa o pieniądzach
Przedsiębiorcy się bogacą, brudniej w kiblach
Na ulicy pod pałacem smród handlarzy się unosi
Piją, plują i rzygają i sprzedają w międzyczasie
Na gazetach i plandekach leży ścierwo zabrudzone
A na stołach czekolada razem z piwem przywieziona
Te kobiety, co pracują aż po dwunastą godzinę
Aby kupić trochę chleba i wyżywić swa rodzinę
To początek końca, heheheheheh
I coście skurwysyny uczynili z ta krainą?
Gdzie te tłumy brudnoszare idą latem, wiosną, zimą
I mijają samochody z wytłuczonymi szybami
I nie patrzą na żebrzących z wyciągniętymi rękami
Hej, to jedzie twój autobus czerwony jego kolor!
A ty mówisz – był czerwony, teraz tylko smród i odór
Czemu w lecie tutaj w tłumie wszyscy strasznie śmierdzą potem
I nie myśleć chcą samemu, mają już gotowe zwroty
Na ulicy i w mieszkaniach koktajl księdza z przewodnikiem
Kto nie cierpiał za komuny, teraz jest po prostu nikim
O czym chciał powiedzieć pisarz? – pyta pani od polskiego
Chciał pokazać nierówności kapitalizmu wczesnego
To bogaci i biedni, bogaci i biedni, bogaci i biedni
bogaci i biedni, bogaci i biedni
Coście skurwysyny uczynili z tą krainą?
Czas idzie, od wieków płynie i nie zatrzymasz go siłą
Głupia duma narodowa kompleksy od stuleci
Brudne twarze z wąsikami, ci agresywni frustraci
Te kobiety co pracują, kiedy noc na niebie świeci
Stoją jeszcze na swych nogach, piorą rzeczy swoich dzieci
Starszy człowiek w barze mlecznym je kartofle z ogórkami
Całe życie tyrał w hucie, a do huty dokładali
Cała jego ciężka praca, wszystko było chuja warte
Gdyby leżał całe życie, mniejszą czyniłby on stratę
W starej części tego miasta proszą chorzy o jałmużnę
Gdy już mają ile trzeba, to kupują heroinę
A nocami pod domami okradane samochody
Boję chodzić się po nocy, tyle przemocy
To przepowiedziane, przepowiedziane, przepowiedziane
To przepowiedziane, przepowiedziane
Popatrz dookoła, ile brudu na ulicy
Jacy ludzie są zniszczeni, oni umęczeni
W samochodach przy chodnikach z lustrzanymi okularami
Siedzą groźni i ponurzy z gazowymi naganami
Tu złodzieje okradają wszystkich, którzy się ruszają
I nie myślą o policji, bo ci teraz spowiedź mają
Czasy rodzą się na nowo o pięćdziesiąt lat za późno
Eksperyment wykonany, lecz niestety nie udany
A więc powrót do przeszłości, chwytać to, co już uciekłoI wymyślić sobie niebo, i
wymyślić innym piekło
Popatrz popatrz dookoła jaka rzeka naprzód płynie
W samochodzie przy chodniku zapłacono już dziewczynie
Dzień już ma się ku końcowi, noc zakryje wszystkie brudy
Widać będzie mniej wszystkiego, tylko bicie leżącego
Już umiera ta kraina, tego nikt już nie powstrzyma
Już umiera ta kraina
Umiera ta kraina, tego nikt już nie powstrzyma
Już umiera ta kraina
Umiera ta kraina, tego nikt już nie powstrzyma
Już umiera ta kraina,
Już umiera ta kraina, tego nikt już nie powstrzyma
Już umiera ta kraina
Cześć, cześć, cześć, cześć...
4. NO SPEAKING INGLESE
Escusi signore „No speaking inglese”
A gdzie kupiłeś sobie takie luks wąsy?
Czy może na stadionie bez praw autorskich?
I gdzie kupiłeś sobie taką super głowę?
Nakrycie na głowę nie musi być typowe
Pytasz się mnie gdy spokojnie sobie leżę
„Sorry mensch – no speaking inglese”
No daj mi Derdziuk wódki, no co ci to stanowi?
„Ja nie mogę, muszę zawieźć tatowi”
„Sorry panie, no speaking Inglese”
187, tak w to nie uwierzę
Minister onanista z kamienną twarzą
Nie mówi dokąd jedzie, paparazzi za nim łażą
A moda naszych czasów to element barbarzyństwa
Niech nasza plaża będzie kultura łacińska
Najbardziej mnie teraz wkurwia u młodzieży
To, że już więcej do niej nie należę
Teraz się wymaga mówić „sprawny inaczej”
„Kochający inaczej” więc i mądry inaczej
Szkodzić można z głupoty i ze złośliwości
Widzę też jednak inne możliwości
Politycznie poprawne, no i co z tego?
Nie będę ja panikował dlatego
Bo widzę, że choć zamieniliście się miejscami
Wszyscy jesteście dokładnie tacy sami
Co za chwila?
Nie! Nie!
Wbrew swej woli utrzymuję kolejnego debila!
Siłą możesz mi zabrać wiele
Ale siłą nie możesz mi niczego dać
Możesz zapodawać codziennie w kościele
A miłości na centymetr nie umiesz dać
Siłą możesz mi zabrać wiele
Ale siłą nie możesz mi niczego dać
Siłą możesz mi zabrać wiele
Ale siłą nie możesz mi niczego dać
Ha, teraz się wymaga mówić „mądry inaczej”
Tak słowo, to co naprawdę znaczy
Złe fluidy są głupie albo złośliwe
Ale inne tłumaczenia też widzę
Wobec tego co z tego? Co z tego?
Nie będę panikował były kolego
Choć zamieniliście się miejscami
Znowu jesteście dokładnie tacy sami
Co za chwila?
Tak! Tak!
Wbrew swej woli mam utrzymać kolejnego debila
Siłą możesz mi zabrać wiele
Ale siłą nie możesz mi niczego dać
Zawsze będę po przeciwnej stronie
Po drugiej stronie niż ty chcesz stać
Mocny cios Lou Savarese
„Sorry hombre, no speaking inglese”
Gdzie kupiłeś sobie taką git łysinę?
Z taką łysiną nie zginiesz!
Nie mogę nic zrobić, muszę zawieźć wódkę tatowi
Nie mogę nic zrobić, muszę zawieźć wódkę tatowi
Nie mogę nic zrobić, muszę zawieźć wódkę tatowi
Nie mogę nic zrobić, muszę zawieźć wódkę tatowi
Nie mogę nic zrobić, muszę zawieźć wódkę tatowi
Nie mogę nic zrobić, muszę zawieźć herę tatowi...
5. KONSUMENT
Konsument mówi, że je aby jeść
Konsument pli aby pleść
Jego bracia stoją, radia wokół
Słuchają politycznego bełkotu
Potem wszyscy razem siadają do stołu
Piją wódkę, gadają, fioletowe twarze mają
A gdy więcej nie zjedzą i nie wypiją
Gromadzą się tłumnie przed telewizją
Konsument gdy wie, że to jest w modzie
Rozmawia o wojnie na Wschodzie
Mówi to co słyszał w radio i z gazety
Czy konsument to ty?
Tak im zależy, byś ty był konsument
Nie myślał, ale działał jak instrument
Bo konsument mówi, że je aby jeść
Więc pomyśl – czy jesz aby jeść?
Wszyscy oni bombardowani śmieciami
Wszyscy oni zasypywani informacjami (x8)
6. NIE MA LITOŚCI
To nie przeciwko tobie – zrozum to wreszcie
Czy możesz poruszać się swobodnie po mieście?
Gdy zmrok zapadnie, masz ochotę na wędrówki...
Nie! Niebezpieczne są takie wędrówki
Gdy policja osłania polityków kolumny
I gdy bije tych, co poglądy mają inne
W tym samym czasie, zupełnie niedaleko
Znaleziono zasztyletowanego człowieka
A policja musi przecież jakoś żyć,
Gdy praca niskopłatna, ktoś inny musi płacić
Za takie marne grosze, to jest typowe
Tylko idiota by nadstawiał swoją głowę
Bum, bum – w nocy słychać w parku strzały
Widziałem, lecz udaję że niczego nie widziałem
Na ulicy zatacza się kafar z wąsami
Być tu można tylko z jego pozwoleniami
Agresja jest wkoło podstawową zasadą
Z reguły źle się kończy, gdy zechcesz tutaj stanąć
Ja też klęczę w kałuży i krwawi mi nos,
A dziś to przecież wyjątkowo spokojna noc
Jacyś zaczepiani ludzie – jeśli tu są jacyś ludzie
Wrzaski awantur w wódczanej malignie
Czy rozumiesz choć trochę logikę tych czynów?
Nie ma litości dla skurwysynów!
Bum, bum, bum, bum...
Nowy pan nadchodzi, nowy pan rządzi
Jakie imię jego, tłumy sług gromadzi
Niegdyś prawy, dziś dla chwały jego królestwa
Dla niego czynią najgorsze kurestwa
Nieopodal placu, gdzie pita wóda grupą
Młode dziewczyny handlują swoją dupą
Czy rozumiesz choć trochę logikę tych czynów?
Nie ma litości dla skurwysynów!
Dalej, jeszcze szybciej samochodem
Biały śnieg umie pięknie prostować drogę
To co trudne i ciężkie, bardzo łatwe i lekkie
Człowiek jest wolny, a ty jesteś człowiekiem
Ty uważaj co mówisz, bo ciebie słuchają
Gdy mówisz do dzieci, co ciebie otaczają
Tu nowy król panuje z nową królową
To zarobek też jest dobry pod szkołą podstawową
To nie przeciwko tobie, zrozum to wreszcie
Hej, dzień się budzi po nocy w moim mieście
I może bardzo wielu nie zrozumie tych słów
Ale nie ma litości dla skurwysynów!
Nie ma litości
Nie ma litości
Nie ma litości
Dla skurwysynów nie ma litości!
Nie ma litości
Nie ma litości
Nie ma litości
Dla skurwysynów nie ma litości!
Nie ma, nie ma litości
Nie ma litości
Nie ma litości...
7. 220 V
Stanley Clarke się wysypał...
Different stylee!
Kurwa wasza mać!
Przyjebali, wyjebali, pojebali
220 V – śpiewam dla was tak
220 V – kurwa wasza mać!
220 V – śpiewam dla was tak
220 V...
Zapierdalam dziś po trawce na komarze
Coś nie mogę trafić na melinę
Nie ma chuja zaraz flaszkę kupię
Nie ma chuja zaraz flaszkę kupię, flaszkę kupię
220 V – śpiewam dla was tak
220 V – kurwa wasza mać!
220 V – śpiewam dla was tak
220 V...
Coś mnie grdyka strasznie boli
Po co tutaj coś pierdolić
Trzeba wypić pięć jaboli!
Trzeba wypić pięć jaboli!
Kurwa wasza mać!
220 V – śpiewam dla was tak
220 V – kurwa wasza mać!
220 V – śpiewam dla was tak
220 V...
Który dzisiaj do mnie tu podskoczy
Zara jebnę z dyni między oczy
Który dzisiaj do mnie tu podskoczy
Kurwa wasza mać!
220 V – śpiewam dla was tak
220 V – kurwa wasza mać!
220 V – śpiewam dla was tak
220 V...
I solo na basie!
Zapierdala Kazimierz
220 V – śpiewam dla was tak
220 V – kurwa wasza mać!
220 V – śpiewam dla was tak
220 V – kurwa wasza mać!
220 V – śpiewam dla was tak
220 V – kurwa wasza mać!
220 V – śpiewam dla was tak
220 V – kurwa wasza mać!
220 V – śpiewam dla was tak
220 V – kurwa wasza mać!
220 V – śpiewam dla was tak
220 V – kurwa wasza mać!
220 V...
8. SPALAM SIĘ
Znów w mojej klasie uczysz języka angielskiego
I gdy idziesz korytarzem, chłopaki w milczeniu
Oni patrzą za tobą, lecz nigdy tobie w oczy
Oprócz mnie jednego – najbardziej nagrzanego
Spalam się
Dla ciebie spalam się
Spalam się
Dla ciebie spalam się
Nie zapomnę tego dnia, gdy widziałem cię w Sopocie
Było dosyć chłodno, ja od razu się spociłem
I chociaż gdzieś słyszałem, to nieprawda jak sądzę
Że oddajesz się angielskim turystom za pieniądze
Spalam się
Dla ciebie spalam się
Spalam się
Dla ciebie spalam się
I rozmawiałem o tobie z moim najlepszym kolegą
Że pojechać bym chciał z tobą do Rio de Janeiro
Okazało, że dzieje się to z wszystkimi chłopcami
My bierzemy cię w wannach albo pod kołdrami
Czy Ty wiesz o czym ja mówię?
Z zamkniętymi oczami
Spalam się
Dla ciebie spalam się
Bo ty w mojej klasie uczysz języka niemieckiego
Kiedy idziesz korytarzem, chłopaki w milczeniu
Oni patrzą za tobą, lecz nigdy tobie w oczy
Oprócz mnie jednego – najbardziej nagrzanego
Spalam się
Dla ciebie spalam się
Spalam się
Dla ciebie spalam się
Ja spalam się
Dla ciebie spalam się
Spalam się
Dla ciebie spalam się
Ja, ja, ja, ja spalam się
Dla ciebie spalam się
Ja spalam się
Dla ciebie spalam się
Ja spalam się
Dla ciebie spalam się
9. JA TU JESZCZE WRÓCĘ
Ja tu jeszcze wrócę – nie zostawię tego
Ja tu jeszcze wrócę – bałaganu totalnego
Ja tu jeszcze wrócę – zawsze kończę, gdy zacznę
W przeciwnym wypadku spokojnie nie zasnę
Ja tu jeszcze wrócę – i wiem to na pewno
Obaj zrobiliśmy partaninę haniebną
I nie wiem jak ty, ale ja się nie godzę
Tyle śladów zostawiliśmy na podłodze
I jeśli nie wrócimy, to łatwo nas namierzą
Nie mieszajmy pomysłowości z kradzieżą
I jeszcze jedna rzecz a ty to możesz wiedzieć
Na Witosa, nie będziem przeca ciągle siedzieć
Mówiłem ci Lucek, ja tu jeszcze wrócę
Wszystko pochytam i wszystkiego się nauczę
Mówiłem ci Lucek, ja tu jeszcze wrócę
Że świrem dla mnie jesteś, ja mówiłem wiele razy
Wiesz o co mi chodzi, no i bez obrazy!
I nie wiem jak ty, ale ja się nie godzę
Tyle śladów zostawiliśmy na podłodze
I jeśli nie wrócimy, to łatwo nas namierzą
Nie mieszajmy pomysłowości z kradzieżą
I jeszcze jedna rzecz a ty to możesz wiedzieć
Na Witosa, nie będziem przeca ciągle siedzieć
Mówiłem ci Lucek, ja tu jeszcze wrócę
Wszystko pochytam i wszystkiego się nauczę
Mówiłem ci Lucek, ja tu jeszcze wrócę
Mówiłem ci Lucek, ja tu jeszcze wrócę
Wszystko pochytam i wszystkiego się nauczę
Mówiłem ci Lucek, ja tu jeszcze wrócę
Ja tu jeszcze wrócę – nie zostawię tego
Ja tu jeszcze wrócę – bałaganu totalnego
Ja tu jeszcze wrócę – zawsze kończę, gdy zacznę
W przeciwnym wypadku spokojnie nie zasnę
Że świrem dla mnie jesteś, ja mówiłem wiele razy
Wiesz o co mi chodzi, no i bez obrazy!
I nie wiem jak ty ale musisz to wiedzieć
Na Witosa, nie będziem przeca ciągle siedzieć
I jeśli powiesz nie, to idę sam
I w dupie całą naszą umowę mam
I nie wiem jak ty, ale ja się nie zgodzę
Miłość jest w drodze a krew na podłodze
Mówiłem ci Lucek, ja tu jeszcze wrócę
Wszystko pochytam i wszystkiego się nauczę
Mówiłem ci Lucek, ja tu jeszcze wrócę
Mówiłem ci Lucek, ja tu jeszcze wrócę
Wszystko pochytam i wszystkiego się nauczę
Mówiłem ci Lucek, ja tu jeszcze wrócę
Mówiłem ci Lucek, ja tu jeszcze wrócę
Wszystko pochytam i wszystkiego się nauczę
Mówiłem ci Lucek, ja tu jeszcze wrócę
10. LEGENDA LUDOWA
Raz, dwa, trzy, cztery!
Odpływa już ostatni statek stąd
Nikt się potem nie zabierze, będzie lament i łamanie rąk
Tak dzisiaj tu została zabita demokracja
Jacyś ludzie wyrzucili ją do ubikacji
Ta kraina to ruina, pies obdarte flaki żre
Wiecznie zły menelich pragnie bić po twarzy mnie
Bo nie jestem z tych stron, a to bardzo źle rokuje
Jego wizji świata i ja zaraz to poczuję
To nie moje są słowa
A to legenda ludowa
A to nie moje są słowa
A to legenda ludowa
Odlatuje już ostatni samolot z tych stron
Każdy kto chce się zabrać ma zostawić swój dom
Tak dzisiaj tu została zabita wolność słowa
Duch jej ze strachu pod komodę się schował
Mimo to za granicami nadal reklama sławna
Przyjedź do nas – Twój samochód jest już tutaj od dawna
Radykalna bandyterka rada sytuacją prawną
To ich tylko dobra wola, że ciebie nie napadną
To nie moje są słowa
To legenda ludowa
A to nie moje są słowa
To legenda ludowa
Odchodzi już ostatni mędrzec stąd
Powietrze tu nieświeże i niezdrowy swąd
Tak dzisiaj tu została zabita republika
W pałacu soldateska sra na złotych nocnikach
Odchodzi już ostatni sprawiedliwy stąd
Nikt o tym nie wie nic bo i wiedzieć to skąd
Zarosną te place i domy bardzo łatwo
Jest tak przyjęte, że ostatni gasi światło
To nie moje są słowa
To legenda ludowa
To nie moje są słowa
To legenda ludowa
To nie moje są słowa
To legenda ludowa
To nie moje są słowa
To legenda ludowa
A to nie moje są słowa
To jest legenda ludowa
A to nie moje są słowa
To legenda ludowa...
11. TATA DEALERA
Chodził tyle lat, aż wpadł w niski ton
Początek zeznania w sprawie, którą znam
Niewiele się zmieniło w otoczeniu starym
Tyram dwadzieścia siedem lat pod tym zegarem
Wysoki Sądzie! Ja z narkotykami
Miałem tyle wspólnego, co z Mercedesami
Czyli nic. I nigdy nie uwierzę
Aby moje dziecko miało cokolwiek z tym bliżej
Od niedawna chodził ubrany lepiej
Niż jego rówieśnicy ze szkoły średniej
Ale ja go nie pytałem, ja czasu nie miałem
By dać żreć im wszystkim na dwie zmiany tyrałem
Jego brat jest we wojsku jak Pan Bóg przykazał
Siostra starsza ma męża na medal
Siostra młodsza w tym roku kończy podstawówkę
Nie wierzę, że sprzedaje narkotyki uczniom
Dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
To dobry chłopak był i mało pił
To dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był...
Pod zegarem tym w mojej fabryce starej
Co rok ponad plan normy wyrabiałem
Teraz trzeba się wypruć, by rodzinę utrzymać
Nie mogłem po pracy jeszcze nad nimi czuwać
Wysoki Sądzie! Powtarzam, nie uwierzę
Że mój młodszy syn, choć narkotyków sam nie bierze
Sprzedaje je w mieście ludziom bardzo młodym
Przecież kiedyś wygrał w ping-ponga zawody!
Nie wierzę też, że do szkoły przestał chodzić
Trzy lata temu. Przecież mówił mi, że chodzi
Świadectwa nie widziałem, powiedział, że zgubił
Po pracy sił nie miałem, aby z nim pomówić
Moja żona bezrobotna, obiady gotuje
Kiedyś za Romaszewskim, na Jaskiernię głosuje
Dziś. Lepiej kiedyś było panie sędzio
Nie wierzę, że mój syn sprzedaje to dzieciom
To dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
To dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
To dobry chłopak był i mało, mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
To dobry chłopak był...
Chodził tyle lat, aż wpadł w niski ton
Początek zeznania w sprawie, którą znam
Niewiele się zmieniło w otoczeniu starym
Tyram dwadzieścia osiem lat pod tym zegarem
Wysoki Sądzie! Ja z narkotykami
Miałem tyle wspólnego, co z samochodami drogimi
Czyli nic. I nigdy nie uwierzę
Aby moje dziecko miało cokolwiek z tym bliżej
Od niedawna, co prawda, chodził ubrany lepiej
Niż jego rówieśnicy ze szkoły średniej
Ale ja go nie pytałem, ja czasu nie miałem
By dać jeść im wszystkim na dwie zmiany tyrałem
Jego brat jest we wojsku, jak Pan Bóg przykazał
Siostra starsza ma męża na medal
Siostra młodsza w tym roku kończy podstawówkę
Nie wierzę, że sprzedaje narkotyki innym uczniom
To dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
To dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
To dobry chłopak był i mało pił
To dobry chłopak był i mało, mało pił, pił
Dobry chłopak był i mało pił
Dobry chłopak był i mało pił
Working hard for the hardzone now
Working hard for the hardzone now
Working hard for the hardzone now
Working hard for the hardzone now
Working hard for the hardzone now, now
...
Working hard for the hardzone now, now
Working hard for the hardzone now
...
Working hard for the hardzone now...
Palabras añadidas por czeski21 - Modificar estas palabras