Kult : Poligono Industrial
Lyrics
1. KASTA PIANISTÓW
Kasta Pianistów, Pianistów Kasta
Ja boję się Kasty, ja uciekam z miasta
Kasta Pianistów, Pianistów Kasta
Jak wielka warstwa, jak pasty warstwa
Kasta Pianistów, Pianistów Kasta
Przeczekam Kastę, ja będę z miasta
Kasta Pianistów, Pianistów Kasta
Puszcza korzenie i w głowę mi wrasta
Taka jest moja koncepcja, tak ja to widzę
Oni wadliwi myśliwi, ja jestem prawdziwy myśliwy!
Kasta Pianistów, Pianistów Kasta
Gram sam ze sobą i trawa wyrasta
Kasta Pianistów, Pianistów Kasta
Ja zniszczę Kastę, wrócę do miasta
Taka jest moja koncepcja, tak ja to widzę
Oni wadliwi myśliwi, ja jestem prawdziwy myśliwy
Taka jest moja koncepcja, tak ja to widzę
Oni wadliwi myśliwi, ja jestem prawdziwy myśliwy
Taka jest moja koncepcja, tak ja to widzę
Oni wadliwi myśliwi, ja jestem prawdziwy myśliwy
Taka jest moja koncepcja, tak ja to widzę
Oni wadliwi myśliwi, ja jestem prawdziwy myśliwy
Taka jest moja koncepcja, tak ja to widzę
Oni wadliwi myśliwi, ja jestem prawdziwy myśliwy
2. POT I KREFF
Jadę na motorze, motorze w czerwonym kolorze
Jadę na motorze może jeszcze zdążę
Pot i krew, pot i krew
Wszystkie liście spadły z drzew
Pot i krew, pot i krew
Jadę i unoszę dumnie brew
Jadę czy widzicie?
Czy Wy się w ogóle niczego nie wstydzicie?
Jadę czy widzicie?
Czy Wy się już nawet Boga nie boicie?
Pot i krew, pot i krew
Wszystkie liście spadły z drzew
Pot i krew, pot i krew
Jadę i unoszę dumnie brew
Czy Wy się nie wstydzicie?
Takie piosenki tutaj do mnie przynosicie
Czy Wy się nie boicie?
Co Wy w tej piwnicy całymi dniami robicie?
Pot i krew, pot i krew
Wszystkie liście spadły z drzew
Pot i krew, pot i krew
Jadę i unoszę dumnie brew
Pot i krew, pot i krew
Pot i krew, pot i krew
Wszystkie liście spadły z drzew
Czy Wam się jeszcze nie znudziło, kurwa w dupę mać?
Jeszcze w Waszym wieku solówki grać
Czy Was nie irytuje całkiem okropieństwo te?
Na oczach, oczach ludzie dzieje się źle
Czy żaden z Was nie myśli o swojej przyszłości?
Solówkami nie nakarmi dzieci i gości
A może oślepiła Was mania młodzieńczości
Gdy stare są ręce, tak jak stare są kości
I jak tu w czasach, dzisiaj uatrakcyjnić chcesz rocka?
Rock to skamielina nie opoka!
Pot i krew, pot i krew
Wszystkie liście spadły z drzew
Pot i krew, pot i krew
Jadę i unoszę dumnie brew
Pot i krew, pot i krew
Pot i krew, pot i krew
Wszystkie liście spadły z drzew
3. PARK
Na dole we wsi gdzie wczoraj był ogień domowy dziś tylko zgliszcza
Historia swoją opłatę uiszcza
Na dole we wsi gdzie ludzie mieszkali dziś tylko ogień się pali
Dogasa powoli w niejakiej oddali
Na dole we wsi gdzie byli sąsiedzi dziś jeno sam diabeł siedzi
O ile diabeł to coś najgorszego
Na dole we wsi płacz matek i dzieci przecięto sztyletem otwartym
W imię idei tak już nie otwartych
A w górach, w mieście lud buduje ołtarze pana Jezusa
Nikt ich do tego specjalnie nie zmusza
A w górach, w mieście się wieszcze, że żyjecie cieszcie i tam już zostańcie
Na lepsze czasy lepiej nie czekajcie
W mieście na górze kościoły rosną jak ludzie, a lud głoduje
Księże uważaj cierpliwość się wyczerpuje
W mieście na górze umarli za życia szukają nadziei
Nadzieja jest matką głupich i swoich dzieci nie lubi
W niebie Cię czeka nagroda, wielka nagroda tylko grzeszyć się nie waż
Bądź nam posłuszny to pójdziesz do nieba
W niebie Cię czeka niewyobrażalne, totalne i spektakularne
Męczeństwo Twoje nie poszło na marne
W niebie Cię czeka religii sens taki, że masz być jak te pokraki bez myśli
Bóg Ojciec o wszystkim i tak za Ciebie pomyśli
Do nieba pójdziesz za czyny prawe, a nie za zabawę
Religia daje niewolę, ale daje i strawę
Kiedy lud jęczał w kajdanach - Ty przyjmowałeś pokłony do rana
Pasterzem miałeś być nie papieżem
Kiedy lud jęczał w kajdanach - Ty przyjmowałeś pokłony do rana
Pasterzem miałeś być nie papieżem
4. KOCHAM CIĘ, A MIŁOŚCIĄ SWOJĄ
Kocham Cię, a miłością swoją mógłbym wypełnić cały świat
Kocham Cię, a miłością swoją mógłbym nakarmić wszystkich Was
Kocham Cię, a miłością swoją mógłbym poruszyć z posad niebo
Kocham Cię, a miłością swoją rozpalę pożar gdzie potrzeba
To było przecież niedawno tak
To było przecież niedawno jak
Jak okiem sięgnąć zmienił się świat
To było przecież niedawno tak
Kocham Cię tak, jak kiedy w deszczu
na przystanku jęliśmy się całować
Kocham Cię tak, jak gdy na okno ucieczką musiałem się salwować
Kocham Cię tak, jak kiedy okna u kreatury myć mieliśmy
Kocham Cię tak, jak gdy pierwszy raz w domu Twoich rodziców zostaliśmy
To było przecież niedawno tak
To było przecież niedawno jak
Jak okiem sięgnąć zmienił się świat
To było przecież niedawno tak
Kocham Cię, a miłością swoją mógłbym wypełnić cały świat
Kocham Cię, a miłością swoją mógłbym nakarmić wszystkich Was
Kocham Cię, a miłością swoją mógłbym poruszyć z posad niebo
Kocham Cię, a miłością swoją rozpalę pożar gdzie potrzeba
To było przecież niedawno tak
To było przecież niedawno jak
Jak okiem sięgnąć zmienił się świat
To było przecież niedawno tak
To było przecież niedawno tak
To było przecież niedawno jak
Jak okiem sięgnąć zmienił się świat
To było przecież niedawno tak
To było przecież niedawno tak
To było przecież niedawno jak
Jak okiem sięgnąć zmienił się świat
To było przecież niedawno tak
5. KAZELOT
No somos tan malos como se dice
Porque hoy todo va para mejor
No hay guerras desde hace ańos
El mundo se ríe, se ríe el mundo
Es tu carácter, tu naturaleza
Mira un ejemplo simple y fácil
Romances, repeticiones vistos cada domingo
Escalera es larga, demasiado larga es
Le llamaron Kazelot, decían Kazelot
Decían Kazelot, le llamaron Kazelot
Le llamaron Kazelot, decían Kazelot
Decían Kazelot, le llamaron Kazelot
Por qué lloras si todos te quieren
Te quieren mucho hasta que te conozcan
Ténse ese sábado, te gusta ese trabajo
No somos tan malos si se trata de tus virtudes
Le llamaron Kazelot, decían Kazelot
Decían Kazelot, le llamaron Kazelot
Le llamaron Kazelot, decían Kazelot
Decían Kazelot, le llamaron Kazelot
Es tu carácter, tu naturaleza
Vigilas la portería y no temes a nadie
En tres aňos probable fin del mundo
Piensa para qué quieres el cańón
Le llamaron Kazelot, decían Kazelot
Decían Kazelot, le llamaron Kazelot
Le llamaron Kazelot, decían Kazelot
Decían Kazelot, le llamaron Kazelot
Le llamaron Kazelot, decían Kazelot
Decían Kazelot, le llamaron Kazelot
Le llamaron Kazelot, decían Kazelot
Decían Kazelot, le llamaron Kazelot
6. PREZYDENT
Dziś rano przed komisją prezydent stanął
No teraz dobiorą mu się do skóry
Już jak go oni w swoje łapy dostaną
Nie będzie brania jeńców, ani żadnej kultury
Gdzie są pieniądze, które dostał Pan wtedy?
Gdy szły pełną parą interesy takowe
Razem z premierem kręciliście pierdolnikiem
Niech Pan nam tutaj o tem opowie!
Dlaczego małżonka pańska nie wie kogo zaprasza na salony?
Doprawdy, trudno w takie bzdury uwierzyć
"To co, nie mają państwo innych znajomych?"
No, ile w końcu na tem trafiliście?
Proszę, zeznaje Pan pod przysięgą
Ile Pan, ile premier, ile minister?
No, ile Wam wyszło na czysto?
Gdybym takim był ja Panem
Prezydentem, głosem ludu wybranem
Tobym nie szedł na tę komisję
Nawet gdyby po mnie przyszli
Ale ja nie jestem Panem
Nasz Pan, on to ma odwagę
Mężnie stanął przed komisją
Wiedząc, że mocno go przycisną
Gdybym takim był ja Panem
Prezydentem, głosem ludu wybranem
Tobym nie szedł na tę komisję
Nawet gdyby po mnie przyszli
7. TŁUSZCZA
Stajli, stajli
Stajli, stajli
Tłuszcza jest tam pochowana, tłuszcza jest zła
Tłuszcza agresywnie broni tego co ma
A chciałaby mieć więcej, nie chciałaby mniej
Nie podnoś na matkę ręki, uschnie Ci, hej!
Stajli, stajli
Stajli, stajli
Tłuszcza grozi i wymaga, tłuszczy się bój
Gdy wyje i grozi wtedy lepiej stój
A mądry po szkodzie znowu ja nie chcę być
Fala za falą nie potrafi tego zmyć
Boję się Ciebie, gdy w tłumie stoisz
Boję się Ciebie bo Ty inny tam się robisz
Raz! Dwa! Boję się i ja! Raz! Dwa! Boję się i ja!
Boję się Ciebie na wieki, wieków. Amen
Boję się Ciebie i w domu zostanę
Tłuszcza za gardło chwyta wtedy gdy chce
Wyzwala w Tobie, we mnie same cechy złe
A gdy taki czas, że rozbiegnie się
Wtedy będzie za późno, będzie całkiem źle
Na skraju miasta chujnia wyrasta
Tam niejeden miał okazję być, dorastać
Za firanami pochowani urzędnicy
Patrzą ze strachem na tłuszczę na ulicy
Boję się Ciebie gdy w tłumie stoisz
Boję się Ciebie bo Ty inny tam się robisz
Raz! Dwa! Boję się i ja! Raz! Dwa! Boję się i ja!
Boję się Ciebie na wieki, wieków. Amen
Boję się Ciebie i w domu zostanę
Dwa razy dwa równa się dwa
Ze strachu racja może wyglądać i tak
Może procesja, a może to agresja
Ona chce dla siebie coraz więcej miejsca
Tłuszcza jest tam pochowana, tłuszcza jest zła
Każden zaś z osobna to samo, samo ma
Policja federalna w bezruchu stoi
Każdy skurwesyn takiej tłuszczy się boi
Boję się Ciebie gdy w tłumie stoisz
Boję się Ciebie bo Ty inny tam się robisz
Raz! Dwa! Boję się i ja! Raz! Dwa! Boję się i ja!
Boję się Ciebie na wieki, wieków. Amen
Boję się Ciebie i w domu zostanę
8. A KIEDY NIC WAS NIE OCHRONI
A kiedy godność im oddadzą
To wtedy staną jako stal
A kiedy rozum odzyskają
Zobaczą kto kogo się bał
A kiedy wolność nam oddadzą
Nie zapomnijcie o tym, że
Tak wielu ludzi skrzywdziliście
Zapłaty w końcu przyjdzie dzień
A kiedy ranne wstaną zorze
To wtedym wstanę jakom stał
Na żywo takoż i w kolorze
Będę na oku Was tu miał
A kiedy tego domyślicie się
I bać przestaniecie się już
To sami w końcu zobaczycie
Że Waszych wrogów pokrył kurz
A kiedy nic Was nie ochroni
Ani ojczyzna, ani Bóg
Tak wielu ludzi tu skrzywdzono
Kto im uczynić to zło mógł?
Daliście sobie zabrać tyle
Ile nie zabrał jeszcze nikt
Ze strachu albo i z wygody
Pozwoliliście aby znikł, ha! Ha!
9. BRACIA
Bracia, pora zbierać się
Bracia, bo inaczej nie
Będzie szukać, czego tam
Bracia, ja Was bracia znam
Bracia, pora jechać już
Bracia, bo inaczej kurz
Będzie, tylko kiedy tam
Bracia, ja Wam bracia dam
Przez cały dzień, przez całą noc
Na ulicach mego miasta jest patroli moc
O naukę i kulturę społeczeństwo dba
Wszyscy w telewizji oglądają Studio 2
Bracia, pora zbierać się
Bracia, bo inaczej nie
Będzie szukać, czego tam
Bracia, ja Was bracia znam
Przez cały dzień, przez całą noc
Na ulicach mego miasta jest patroli moc
O naukę i kulturę społeczeństwo dba
Wszyscy w telewizji oglądają Studio 2
Bracie, gdzie jesteś, gdzie się schowałeś?
Czemu mi nic o tym nie powiedziałeś?
Bracie gdzie jesteś, gdzie się schowałeś?
Wszystko, co miałeś posprzedawałeś!
Bracie, co z Tobą, o czym myślałeś?
Kiedy swą matkę okradałeś!
Bracie, co z Tobą, kim Ty się stałeś?
Czemu mnie sobą ukarałeś?
Przez cały dzień, przez całą noc
Na ulicach mego miasta jest patroli moc
O naukę i kulturę społeczeństwo dba
Wszyscy w telewizji oglądają Studio 2
Przez cały dzień, przez całą noc
Na ulicach mego miasta jest patroli moc
O naukę i kulturę społeczeństwo dba
Wszyscy w telewizji oglądają Studio 2
Jedna pani drugiej pani napoczęła na przystani
Karambami się postawić i ta rzecz je miała zbawić
Bo "pończochi" i "zapinki" przeca dawno wyszły z mody
A ta jedna i ta druga potrzebowały przygody
Na przyrody łonie dłonie karni ku się wyciągnęły
Na akcydent jakikolwiek oczekiwać tak zaczęły
Długo by tu opowiadać im przypadki znamienite
I uczucia nie odkryte, w takich paniach to jest moc
10. LEPSZYCH DNI NIE BĘDZIE JUŻ
Lepszych czasów już nie będzie, lepsze dni odeszły w dal
Nie ma co dumać o błędzie, nie ma co się patrzeć w dal
Lepsze czasy były już - Ty kapelusz włóż!
Lepsze czasy były już - Ty kapelusz włóż!
Młodzież totalna poszła do kina
W kinie siedziała piękna dziewczyna
Możem coś wiedział, możem coś widział
Ale nikomu żem nie powiedział, hej!
Lepszych czasów już nie będzie, Lepsze dni odeszły precz
Tylko głupi mówi, że nie. Tylko głupi czeka, że
Jeszcze wrócą czasy lepsze, jeszcze wrócą dobre dni
Tak głupcowi to się śni, tak głupcowi śni!
Lepszych dni nie będzie już - Ty kapelusz włóż!
Małe dziewczynki całować wszędzie
Może coś z tego pięknego będzie
Może pięknego, może i ślicznego
Ale na pewno nietuzinkowego, hej
Lepszych czasów już nie będzie
Lepsze czasy poszły precz
Idiotyczna to nadzieja
Świat się śmieje, świat się chwieje
Lepszych dni nie będzie już
Lepszych dni nie będzie już
Gdy odejdziesz strzepnij kurz
Lepszych dni nie będzie już
Lepszych dni nie będzie już - Ty kapelusz włóż!
Lepszych dni nie będzie już - Ty kapelusz włóż!
Małe dziewczynki całować wszędzie
Może coś z tego pięknego będzie
Może pięknego, może ślicznego
Ale na pewno nietuzinkowego
11. CHAM
Ja, cham, miałem złoty róg, ostał mi się ino sznur
Róg złoty - nie ma go, sznur mocny, szyja, noc
Ja, cham, miałem złoty róg! Ja, cham, miałem złoty róg!
Ja, cham, miałem złoty róg! Ostał mi się jeno sznur!
Miałem, ja cham, złoty róg, ostał mi się jeno sznur
Szubieniczny, takoż mocny, żywot mój mało owocny
Ja, cham, miałem złoty róg! Ja, cham, miałem złoty róg!
Ja, cham, miałem złoty róg! Ostał mi się jeno sznur!
Złoty róg, ja cham, miałem, nawet się tym przechwalałem
Jestem chamem i takim chamem, pewnie chamem pozostanę
Ja, cham, miałem złoty róg! Ostał mi się jeno sznur!
Ja, cham, miałem złoty róg! Ostał mi się jeno sznur!
Dwa sznury, ręce do góry!
12. NIE ŻYJĘ PONAD STAN
Ja widzę, że tu u Was się nie przelewa
Nie ma u Was nawet na chleb
Dojrzewa w głowach Waszych myśl parszywa
Że winien temu jest ów nowy wiek
W dostatku żyją inni i patrzą z góry
Na las rąk, gęstwinę nóg i głów
Czemu nie ruszy z Was się po prostu który
I nie zażąda: "Ty i Ty - prawdę mów!"
Co poczniecie, jeśli okaże się, że Boga nie ma?
Co zrobicie, gdy nie ma piekła, ani nie ma nieba?
Co zrobicie, jeśli okaże się, że żywot cały
To jedyne, co Ty dostałeś i co ja dostałem?
He,
Widzę, że tu u Was się nie przelewa, nie ma już na chleb
Nikt z Was się nie spodziewa, że się poprawi kiedykolwiek
Kiedykolwiek widzę, że tu Was, więcej matka nie miała Was?
Widzę, że tu u Was jest niedostatek jak za psi chuj
Wstań i obroń jeszcze co masz, wyłóż swoje atuty na stół
Albo swoich atutów pół - połowę, w zastaw daj głowę
Co się dziać może - Bóg sam wie
O ile, o ile On tam jest
Czy On widzi to co ja?
Czy jest ślepy zupełnie jak
Jak nieznana Tobie i mnie niewidoczna i cała w tle
Za gromadą się zwie i tylko chce, by móc na stół położyć chleb?
Mam co mam, ale ponad stan
Mam co mam, ale ponad stan
Mam co mam, ale ponad stan
Ja nie żyję, dobrze wiem ile mam
Co zrobicie jeśli okaże się, że iż Bóg jedyny
Jest ulepion, zrobiony z takiej samej jak człowiek gliny?
Co zrobicie jeśli jedynym Panem świata tego
Jest ten, który wymyślił Boga w niebie jedynego?
Mam co mam, ale ponad stan
Mam co mam, ale ponad stan
Mam co mam, ale ponad stan
Ja nie żyję, dobrze wiem ile mam
Mam co mam, ale ponad stan
Mam co mam, ale ponad stan
Mam co mam, ale ponad stan
Ja nie żyję, dobrze wiem ile mam
Ja widzę, że tu u Was koniec z końcem
Ledwo tak związać się da już
Ponadto, że potrzeba Wam obrońcy
Nareszcie zrozumiałem wszerz i wzdłuż
Bo kiedy nikt w obronie Waszej nie stanie
Nie dopomoże niedoli tej
Nie będziesz miał się jako ten, co ostatni
Ty wietrze skąd chcesz to sobie wiej
Mam co mam, ale ponad stan
Mam co mam, ale ponad stan
Mam co mam, ale ponad stan
Ja nie żyję, dobrze wiem ile mam
Mam co mam, ale ponad stan
Mam co mam, ale ponad stan
Mam co mam, ale ponad stan
Ja nie żyję, dobrze wiem ile mam
Co poczniecie, jeśli okaże się, że Boga nie ma?
Dokąd pójdziecie, gdy nie ma nieba piekła tylko jest ziemia?
Co zrobicie, jeśli okaże się, że żywot cały
To jedyne, co Ty dostałeś i co ja dostałem?
13. PAN PANCERNY
Na pałacu Pana Pancernego rozwieszono sznury
Kolorowe, wielobarwne w obecności popkultury
Przedstawiciele władzy lokalnej nie śmią nawet się odważyć
By ciężkie stadium choroby, ogólnie widoczne zauważyć
Niech nam żyje Pan Pancerny lud nasz jemu zawsze wierny
W swym oddaniu bezgranicznym jako lud Pana Pancerny
Daj, daj, daj! Bo chcemy!
Daj, co masz! Łakniemy!
Gdzie ten czas, kiedy wszyscy bali się nas?
Daj, co masz! Klękniemy!
Błagamy, pragniemy!
Kochamy Was, na życie naszych przysięgamy dzieci
O ile nie będziecie grzeszyć do nieba pójdziecie
Jak Pan Pancerny dobro czynił, a Ty też zapamiętaj
Posłuszny masz być zawsze, nie tylko od święta
Wiara nasza jest prawdziwa, wiara nasza jest żywa
Byście mogli też uwierzyć głos Pana nas tu wzywa
Daj, daj, daj! Bo chcemy!
Panie Pancerny się zmiłuj nad nami wszystkiemi!
Daj nam coś! Płaczemy!
Nad ludem Ty swoim ulituj się! Tego pragniemy!
Jak wiele Pana Pancernego moc znaczy, pytamy
Odpowiedź jasna jest, lecz rozmiarów dokładnych nie znamy
Na przykład ilu może się pod płaszczem Pana schować?
Drugie tyle się zmieści jeszcze, gdy połowa się schowa
Bogowie są biali, bogowie nie odchodzą
Bogowie, gdy są czarni, to szaleni się schodzą
Pancerny Pan powstanie - na pewno tak się stanie
Sprzedajemy rozpacz w płynie - na każde żądanie
Rozpacz w płynie rzeką poprzez świat|
Rozpacz w płynie rzeką poprzez świat
Daj, daj, daj! Bo chcemy!
Daj, Panie Pancerny, co chcesz, co masz weźmiemy!
Daj nam coś! Błagamy!
Nad ludem swoim pomiłuj się, ulituj się! Panie Pancerny
14. POLIGONO INDUSTRIAL
Raz, dwa reggae,
Jan Depa a ty daj mi magnipe
Poligono industrial,
Jan Depa a ty daj mi magnipe
Poligono industrial,
Huh
Jan Depa a ty daj mi magnipe
Pologono industrial,
Jan Depa a ty daj mi magnipe
Pologono industrial,
(Teraz druga będzie)
Huh
Auotpisasur
Pośrodku mur
W poprzek samochód stoi
Kto sie nie boi
Huh
Dyskus na fali
Na polach całych hal
Poligono industrial
Dyskus w temacie na fali samych hal
Poligono industrial
Morze dookoła ciemniejsze niż stal
Poligono industrial
Mijam drogowskaz co wiedzie mnie w dal
Poligono industrial
Poligono industrial
Poligono industrial
Poligono industrial
Huh, huhuh
Poligono industrial
Poligono industrial
Poligono industrial
Huh, huhuh
Poligono industrial
Poligono industrial
Poligono industrial
Pam, pram
Poligono industrial
Poligono industrial
Poligono industrial
lyrics added by czeski21 - Modify this lyrics